Co najmniej 16 osób zginęło w serii ataków uzbrojonego napastnika w kanadyjskiej prowincji Nowa Szkocja - poinformowała szefowa kanadyjskiej policji. Jej zdaniem ataki raczej nie miały podłoża terrorystycznego. Wiadomo, że mężczyzna był przebrany za policjanta i najprawdopodobniej jeździł radiowozem.

Masakra w Nowej Szkocji to najtragiczniejszy tego typu atak w historii Kanady, tragiczniejszy niż strzelanina na politechnice w Montrealu w 1989 roku, kiedy uzbrojony napastnik zabił 14 osób.

Na ten moment zdarzenie nie jest łączone z aktem terrorystycznym - powiedziała mediom w niedzielę wieczorem czasu lokalnego Brenda Lucki szefowa Kanadyjskiej Królewskiej Policji Konnej (RCMP). Podała też, że policja ma w tej chwili wiedzę o co najmniej 16 ofiarach śmiertelnych zabójcy. Nie żyje również sam sprawca. Wcześniej śledczy informowali o ponad 10 ofiarach, zaznaczając, że liczba ta może się zmienić.

Tragiczne wydarzenia, które miały miejsce w nocy z soboty na niedzielę czasu miejscowego, rozpoczęły się od strzelaniny w miejscowości Portapique, ok. 130 km na północ od stolicy prowincji, Halifax.

Następnie podejrzany, zidentyfikowany jako 51-letni Gabriel Wortman, przemieszczał się na terenie prowincji, podpalając budynki i zabijając kolejne ofiary. Jak podała policja, miejsca zbrodni były oddalone od siebie nawet o co najmniej 50 km, a sprawca oprócz broni palnej mógł użyć również "innych środków".

Po 12-godzinnym pościgu policyjnym podejrzany został zatrzymany w niedzielę przed południem czasu miejscowego w pobliżu Enfield, ok. 40 km na północ od Halifax. Wieczorem policja poinformowała, że mężczyzna zmarł, odmówiła jednak na razie komentarza odnośnie do tego, czy zginął on w wyniku wymiany ognia z funkcjonariuszami RCMP. Potwierdzono natomiast, że do wymiany ognia doszło przynajmniej raz.

To jeden z najbardziej bezsensownych aktów przemocy w historii naszej prowincji. Słowa nie mogą pocieszyć rodzin dotkniętych wydarzeniami, które miały miejsce w ciągu ostatniej doby - skomentował po południu premier Nowej Szkocji Stephen McNeil.

Jak dotąd nie wiadomo nic o motywach zbrodni. Śledczy uważają jednak, że sprawca działał sam, a ofiary wybierał przypadkowo.