Co najmniej 45 osób zginęło, a 6 zostało rannych, gdy uzbrojeni w karabiny maszynowe i granaty napastnicy zaatakowali uczestników wesela. Do tego tragicznego zdarzenia doszło w prowincji Mardin na południowym wschodzie kraju.

Z dotychczasowych informacji wynika, że nie był to zamach terrorystyczny. Śledztwo w tej sprawie cały czas trwa - stwierdził turecki minister spraw wewnętrznych Besir Atalay. Prawdopodobnie masakra była wynikiem rodzinnych lub plemiennych porachunków, albo konfliktu interesu prorządowych bojówek, walczących u boku tureckiej armii przeciwko kurdyjskim rebeliantom.

Zamaskowani napastnicy – według różnych doniesień było ich dwóch lub czterech – wtargnęli wczoraj wieczorem do sali weselnej we wsi Bilge nieopodal miasta Mardin i otworzyli ogień do około 200 zebranych tam gości. Jak podała turecka agencja informacyjna Anatolia, atak trwał około piętnastu minut. Sprawcy masakry uciekli, zanim tureckie siły bezpieczeństwa zdążyły otoczyć wieś i odciąć drogi ucieczki.

Nie wiadomo, czy wśród ofiar są również nowożeńcy.