Polityczne deklaracje, dużo medialnego szumu, wspólne zdjęcia, a efekty marne. Jutro w Baku odbędzie się czwarty już szczyt energetyczny koalicji państw, które chcą uniezależnić się od dostaw ropy z Rosji. Owocem tych spotkań ma być ropociąg Odessa-Brody-Gdańsk. Okazuje się jednak, że to połączenie - oczko w głowie Lecha Kaczyńskiego - staje się coraz bardziej nierealne.

Szczyt w Baku będzie najprawdopodobniej polityczną manifestacją, a nie spotkaniem, które da biznesowe efekty. Zresztą dla wielu ekspertów ten ropociąg zawsze był mrzonką. Problemem jest, skąd wziąć ropę i kto za rurę miałby zapłacić. To kilkaset dolarów na projekt, który może mieć przyszłość, ale nie musi mieć przyszłości. Musielibyśmy więc zaryzykować - mówi reporterowi RMF FM ekspert Tomasz Chmal:

A nikt nie chciał ryzykować nawet wtedy, gdy sytuacja w Gruzji i na Ukrainie była stabilna. W tak gorącym regionie nikt złamanego dolara nie zainwestuje. A te szczyty ograniczają się do politycznych rytuałów, zbierania się dwa razy do roku - dodaje inny ekspert Andrzej Szczęśniak:

Podobne szczyty drażnią tylko Rosjan, którzy dobitnie pokazują, że bez ich zgody taka inwestycja jest niemożliwa.