Przywódczyni skrajnej prawicy we Francji Marine Le Pen, która pojawiła się po przerwie na scenie politycznej po porażce wyborczej z Emmanuelem Macronem, zaatakowała w swoim sobotnim wystąpieniu francuski establishment. "Jesteśmy dokładnie antytezą macronizmu" - powiedziała na wiecu w Brachay pod Paryżem. Jak poinformowała zamierza przebudować Front Narodowy, a nawet zmienić nazwę ugrupowania.

Le Pen tłumaczyła, że nowa struktura partii będzie wyposażona w "nowy mechanizm założycielski" i będzie "bardziej zdecentralizowana". Pojawią się również "nowe osobowości".

Marine Le Pen wycofała się na drugi plan, kiedy poniosła porażkę w drugiej turze wyborów prezydenckich. W ostatnich miesiącach ostro zarysowały się pęknięcia wewnątrz samego Frontu Narodowego. Widać to zwłaszcza w rozbieżnościach,  jakie dzielą Marine Le Pen i wiceprzewodniczącego ugrupowania Floriana Philipota, który domaga się wystąpienia Francji ze strefy euro. Le Pen nie nawiązywała jednak bezpośrednio w swoim wystąpieniu do kryzysu wewnątrz partii. Podkreśliła natomiast swoją rolę jako gwaranta "stabilności politycznej oraz ideologicznej", na podstawie której ma dojść do "wielkiej przemiany" we Froncie Narodowym.

Macronizm, to triumf klasy dominującej, która używa praw człowieka jako pozłotki moralnej i dla której pieniądze są jedyną wartością - powiedziała.

Jednocześnie Le Pen skrytykowała radykalną lewicę, która jej zdaniem jest "zdominowana przez "trockisto-islamistów", zwolenników Jean-Luca Melenchona oraz mieszaninę kontestatorów, którzy szukają inspiracji "w dyktatorskich reżimach - kiedyś kubańskim, a obecnie wenezuelskim". Natomiast konserwatywną partię Republikanie, która podzieliła się na zwolenników polityki Macrona i jej bardziej prawicowy odłam - jego przeciwników, porównała do "pary w trakcie rozwodu".

(ug)