Rodziny 29 ofiar styczniowej katastrofy w hotelu we włoskiej Abruzji protestują przeciwko "makabrycznej turystyce", czyli napływowi ludzi, którzy chcą zobaczyć miejsce tragedii. Lokalne władze zapowiadają zwiększenie liczby patroli, żeby chronić teren.

Wraz z rozpoczęciem sezonu, na gruzowisko hotelu Rigopiano w miejscowości Farindola, zaczęli napływać turyści, którzy chcą z bliska zobaczyć miejsce, gdzie 18 stycznia lawina zniszczyła luksusowy hotel zabijając 29 osób. Spod zwałów śniegu udało się wydobyć zaledwie 9 żywych osób.

Teren został zajęty sądowo na wniosek prokuratury, która prowadzi śledztwo w sprawie katastrofy. To jednak nie powstrzymuje turystów masowo przyjeżdżających głównie w weekendy. Bliscy ofiar zarzucają lokalnym instytucjom, że nie pilnują miejsca katastrofy. Sami postanowili więc utworzyć patrole, które będą kontrolować obszar wokół Rigopiano.

Prace nad budową ogrodzenia wokół ruin hotelu rozpoczęły się na wniosek prokuratury pięć miesięcy po katastrofie. Według rodzin ofiar to nie wystarczy, bo dolina w masywie Gran Sasso, gdzie doszło do tragedii, jest nadal dostępna dla postronnych osób.

(ug)