​Para trzydziestolatków z Rzymu dziesięć razy stanęła przed sądem za napady na sklepy jubilerskie, których nie dokonała. Jak wyjaśnił dziennik "Il Messaggero", wina rodziców dwojga dzieci polega na tym, że są myleni z inną parą, która popełnia te przestępstwa.

Od lat w dużej części Włoch mężczyzna i kobieta napadają na salony jubilerów kradnąc naszyjniki i brylanty. Dotychczas ich łupem padła biżuteria warta setki tysięcy euro. Złodzieje są nieuchwytni.

I jest też druga para - dodaje rzymska gazeta - której wytaczane są kolejne procesy za czyny popełniane przez tę pierwszą. Trzydziestolatkowie Matteo i Sharon, rodzice małych dzieci znajdują się na skraju bankructwa z powodu wydatków sądowych, jakie muszą ponosić by bronić się w coraz to nowych wytaczanych im sprawach.

To nie jest pomyłka sądowa, ale koszmar podkreśla dziennik dodając, że jego przyczyną jest podobieństwo pary przestępców i tej, która musi odpowiadać za jej czyny. Obaj mężczyźni to postawni bruneci, a kobiety - blondynki o drobnej budowie.

W sześciu sprawach mieszkańcy nadmorskiej rzymskiej dzielnicy Ostia zostali uniewinnieni, w jednej oczyszczono ich z zarzutów zanim rozpoczął się ich proces a w trzech toczących się obecnie czekają na wyrok licząc na to, że zakończą się one tak jak wszystkie poprzednie.

W czasie jednego z postępowań, które zakończyło się umorzeniem, adwokatki pary udowodniły, że prawdziwy złodziej jest o 30 centymetrów wyższy od ich klienta i ma mocniejszą budowę.

Oskarżony o jeden z napadów na jubilera niewinny mężczyzna został pozbawiony wolności na dwa miesiące a jego żonę umieszczono w areszcie domowym, ponieważ była w ciąży. Dopiero po kilku tygodniach śledczy stwierdzili, że popełnili błąd.