Kierowniczka Eifel-Zoo na zachodzie Niemiec trzyma w domu malutkiego lwa. Po tym jak lwiątko zostało odrzucone przez swoją matkę kobieta zabrała go do siebie i teraz karmi. Samo lwiątko rośnie teraz jak na drożdżach.

Isabelle Wallpott zabrała lwa do domu w połowie lutego. Lwiątko jest typową "wpadką". Jego matka - Lira - nie powinna zajść w ciążę. Mający być zabezpieczeniem implant jednak nie zadziałał i Lira w ciążę zaszła.

Zaskoczeni byli nawet pracownicy Eifel-Zoo w Lünebach w landzie Nadrenia-Palatynat. To właśnie oni na lwim wybiegu zauważyli malutkie zwierzę, które się nie ruszało. Opiekunowie myśleli nawet, że lwiątko nie żyje. Nagle poruszyło się ucho. Szybko wzięliśmy więc małego pod specjalną lampę, która go ogrzała - relacjonuje Wallpott gazecie "Rheinische Post". Zwierzę zaczęło regularnie oddychać.

Imię Malor nie jest przypadkowe - to skrót od niemieckiego słowa Malheurchen znaczącego tyle, co "małe nieszczęście". Brzmienie i długość nie pasowały do lwa, więc skrócono pierwotną wersję. 

Malor mieszka teraz w domu szefowej zoo. Gdy urodził się, nie ważył nawet kilograma, był wcześniakiem. Teraz jego waga osiągnęła już 4 kilogramy. Zwiększa się też jego apetyt: lwiątko codziennie wypija sześć butelek mleka. Staje się więc powoli największym członkiem domowego stada, które tworzą też 4 psy i 2 koty. Wallpott twierdzi, że lew wróci na wybieg Liry i Nazira, który jest jego ojcem. Trzeba jednak odczekać aż podrośnie. Potrwa to prawdopodobnie rok.

Już jednak pod koniec marca Malora będzie można zobaczyć w zoo. Na początek przez pół godziny dziennie. W domu Isabelle Wallpott zachowuje się na razie jak przerośnięty kociak: mruczy, nieporadnie biega, ale przede wszystkim je i śpi. Śpi oczywiście na sofie.

(md)