Co najmniej 8 osób zginęło, a około 50 zostało rannych po tym, jak wśród tłumu kibiców przed stadionem w Jaunde w Kamerunie wybuchła panika. Ludzie zebrali się przed areną, by dopingować piłkarzy w meczu z Komorami w 1/8 finału piłkarskiego Pucharu Narodów Afryki. Nie wszyscy mogli wejść na stadion ze względu na obostrzenia koronawirusowe.

Do tragedii doszło przed areną Paul Biya w stolicy Kamerunu Jaunde.

Jak pisze AP, 50-tysięczny tłum chciał dostać się na stadion, na którym z powodu koronawirusa liczba dostępnych miejsc była ograniczona.

"Ludzie biegali, wdrapywali się na ogrodzenie, próbowali sforsować metalowe barierki - wszystko, by bez biletu dostać się na stadion"- mówił BBC będący na miejscu duński dziennikarz Buster Emil Kirchner.

Doszło do ścisku.

"Młody ochroniarz otworzył bramę, ktoś do niego krzyknął, żeby tego nie robił, ale było już za późno. Ludzie zaczęli na siebie napierać. Słychać było krzyk i płacz. Zaczęli upadać na siebie, inni się tratowali" - relacjonował komentator telewizyjny Kassim Oumouri.

W chaosie życie straciło co najmniej 8 osób: to dwie kobiety w wieku ok. 30 lat, czterej mężczyźni w podobnym wieku, dziecko oraz jeszcze jedna osoba, której ciało z miejsca tuż po tragedii zabrała rodzina. 

Mowa jest o 50 rannych, kilka osób jest w stanie krytycznym, stąd obawy, że bilans śmiertelnych ofiar może wzrosnąć.

Zawody sportowe w cieniu tragedii

Kamerun jest gospodarzem mistrzostw Afryki po raz pierwszy od 50 lat. Po zwycięstwie nad debiutującymi w imprezie Komorami 2:1 "Nieposkromione Lwy" awansowały do ćwierćfinału, w którym w sobotę spotkają się z Gambią.