Łotewska prokuratura wyjaśnia, czy tamtejsza służba zdrowia popełniła przestępstwo, gdy nie udzieliła pomocy ciężko rannemu Polakowi. Do wypadku doszło dwa miesiące temu na żaglowcu Dar Młodzieży.

Marynarz spadł z masztu w czasie sztormowej pogody. Wypadek miał miejsce w odległości 30 mil morskich od wybrzeży Łotwy. Jednak tamtejsi lekarze nie chcieli ruszyć mu na pomoc. Tłumaczyli, że przeszkodą jest fatalna pogoda i brak przygotowania do lotów na pokładzie śmigłowca ratunkowego. Po kilku godzinach marynarz trafił do szpitala w Rydze. 10 dni później zmarł.

Sprawą zajmuje się prokuratura w mieście Ventspils. Początkowo nie dopatrzono się uchybień ze strony lekarzy. Jednak tym razem dochodzenie wszczęto na polecenie władz w Rydze.