Lokomotywa bez załogi o mało nie spowodowała groźnej katastrofy w londyńskim metrze. Z prędkością blisko 30 km/godz. przejechała - nie zatrzymując się - sześć stacji na odcinku 6,5 km. Na razie nie wiadomo, dlaczego odłączyła się od pociągu.

Przyczyny odłączenia się lokomotywy, używanej m.in. do odholowywania uszkodzonych wagonów podziemnej kolejki, napraw i przewożenia sprzętu, bada specjalna komisja złożona z przedstawicieli biura ds. wypadków na kolei i operatora londyńskiej sieci metra (Transport for London).

Lokomotywa odłączyła się samoczynnie od pociągu, który miała odholować, na stacji Archway i zaczęła przemieszczać się w kierunku południowym na linii Northern. Zatrzymała się dopiero po 13 minutach w pobliżu ruchliwej stacji Warren Street, gdzie nie poradziła sobie ze wzniesieniem toru.

Kontrolerzy ruchu gorączkowo zabiegali o usunięcie pociągów z pasażerami, które mogłyby być na jej drodze. Motorniczym polecono, by jechali bez zatrzymywania się na stacjach. Niektóre pociągi skierowano na równoległe rozgałęzienie linii Northern.

W ocenie specjalistów uniknięcie katastrofy graniczyło z cudem. Podobnego typu lokomotywy niezwłocznie wyłączono z eksploatacji.

Mimo że do incydentu doszło rano, jego skutki są odczuwalne nawet wieczorem, ponieważ linię Northern częściowo wyłączono z ruchu.

Linia Northern jest najstarszą linią londyńskiego metra i wymaga kosztownej modernizacji.