W artykule redakcyjnym "Le Point" ocenia, że Turcja jest koniem trojańskim Rosji w NATO. W czasie wojny w Ukrainie, nie powinno być dla niej miejsca w Sojuszu. "Najlepszym agentem wpływów Władimira Putina jest (prezydent) Recep Tayyip Erdogan" - pisze francuski tygodnik.

"Cynizm prezydenta Turcji nie ustępuje w niczym cynizmowi jego rosyjskiego odpowiednika. Blokując, pod kłamliwymi pretekstami, rozszerzenie północnoatlantyckiej organizacji militarnej o Finlandię i Szwecję, satrapa z Ankary rozbija manifestowaną teraz, wobec agresji na Ukrainę, jedność Zachodu" - argumentuje redakcja "Le Point".

Erdogan "podważa wiarygodność Sojuszu właśnie w tym momencie, w którym udowadniał on, że jest najbardziej skutecznym bastionem, chroniącym Europejczyków przed agresywnymi zakusami autokratów z sąsiedztwa" - kontynuuje tygodnik.

Turcja nie zgadza się na przystąpienie Finlandii i Szwecji do NATO

"Le Point" przypomina, że Ankara jako jedyne spośród 30 państw NATO blokuje akcesję Finlandii i Szwecji do Sojuszu.

Erdogan ogłosił, że Turcja nie poprze wniosku Helsinek i Sztokholmu o przyjęcie do NATO, jeśli nie zostaną spełnione jej warunki, w tym przede wszystkim nie zmieni się polityka Sztokholmu wobec Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) oraz milicji syryjskich Kurdów, czyli Ludowych Jednostek Samoobrony (YPG).

Turcja domaga się też zniesienia embarga na eksport broni, które po militarnej interwencji sił tureckich w Syrii w 2019 roku wprowadziły niektóre państwa UE (m.in. Szwecja, Finlandia i Niemcy).

Wspierane przez Zachód siły YPG stanowią trzon Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF), które odegrały decydującą rolę w pokonaniu Państwa Islamskiego (IS) w Syrii. Ankara uważa je jednak za organizację terrorystyczną z powodu powiązań z separatystyczną i zdelegalizowaną w Turcji PKK.

W poniedziałek wieczorem Erdogan zapowiedział, że Turcja przeprowadzi na swych południowych granicach operację militarną przeciw YPG.