Bezprawne przetrzymywanie, wykorzystywanie seksualne i pranie pieniędzy - między innymi takie zarzuty usłyszał 67-letni Gerrit-Jan Van Dorsten z Holandii. Mężczyzna przez lata przetrzymywał w izolacji sześcioro swoich dzieci. Bił je, bo jak twierdził, chciał je uchronić przed "złymi duchami". W sądzie w Assen odbyło się pierwsze przesłuchanie w sprawie Van Dorstena. 67-latka nie było na nim - przebywa bowiem w szpitalu.
W październiku ubiegłego roku policja znalazła w domu Van Dorstena we wsi Ruinerwold pięcioro jego dzieci. Wszystkie były już dorosłe. Okazało się, że mężczyzna przez całe lata je więził. Sprawa wyszła na jaw, gdy szósty potomek - 25-letni syn mężczyzny - uciekł z farmy i dotarł do miejscowego pubu. Tam poprosił o pomoc dla piątki swojego rodzeństwa. Wtedy policja aresztowała Van Dorstena.
Szczegóły dotyczące tego, co działo się z szóstką dzieci przez lata przetrzymywania ich w niewoli, są wstrząsające. Prokurator mówił podczas posiedzenia sądu, że jedno z dzieci - gdy miało 12 lat - musiało spędzić całe lato w budzie dla psa. To miała być kara. Inne natomiast miało wiązane ręce i nogi. Wszystkie dzieci zeznały podczas śledztwa, że ojciec karał je fizycznie za każdym razem, gdy myślał, że "wstąpił w nie zły duch".
W sumie Van Dorsten ma 9 dzieci. Sześcioro najmłodszych przez lata żyło w odizolowaniu na farmie. Nie wychodziły na zewnątrz, musiały być cicho, tak by nikt nie dowiedział się o ich istnieniu. Nie zostały zarejestrowane w urzędzie stanu cywilnego. Nie chodziły też do szkoły.
Van Dorsten obwiniał dzieci za śmierć ich matki w 2004 roku. Twierdził, że powodem był ich kontakt ze światem zewnętrznym, w którym są "złe duchy".
Sam Van Dorsten przebywa w więziennym szpitalu. Nie można go przesłuchać, ponieważ z powodu udaru, który miał w 2014 roku, nie może mówić.
Wszystkie dzieci mężczyzny są już dorosłe. Na razie nie uczestniczą w procesie, ale niewykluczone, że później będą przesłuchiwane. Co ciekawe, czworo najstarszych popiera akt oskarżenia. Pięcioro młodszych natomiast się mu sprzeciwia.