Wybory prezydenckie w Turkmenistanie, które wyłonią następcę zmarłego w ubiegłym tygodniu Saparmurada Nijazowa, odbędą się 11 lutego – postanowiło turkmeńskie Zgromadzenie Ludowe. Wśród kandydatów jest pełniący obowiązki prezydenta, wicepremier Kurbanguły Bedymchammedow.

Oprócz Berdymuchammedowa Zgromadzenie Ludowe wybrało jeszcze pięć osób, które mają ubiegać się o prezydenturę. Są to - jak pisze agencja Reuters - osoby praktycznie nieznane, jak wiceminister ds. ropy i gazu Iszanguły Nurijew czy działacz sportowy Durdy Durdijew.

Reuters zwraca uwagę, że wysunięcie kandydatury Berdymuchammedowa jest sprzeczne z konstytucją, która zabrania startu w wyborach osobie pełniącej obowiązki szefa państwa. Nie jest jasne, jak rozwiązano ten problem prawny.

Zdaniem przedstawiciela turkmeńskiej opozycji, przyszły prezydent nie tylko nie będzie miał absolutnej władzy jak zmarły Saparmurad Nijazow, ale może być wyłącznie figurantem. Według przebywającego w Szwecji Parachata Jikłymowa, szef ochrony Nijazowa, Akmurad Redżepow może stać za którymkolwiek z pretendentów. Emigracyjni opozycjoniści wysunęli już własnego kandydata w wyborach - jest nim Chudaiberdy Orazow, przywódca ruchu Watan. Nie jest jednak jasne czy władze w Aschabadzie pozwolą mu na start w wyborach.

Rządzący Turkmenistanem przez 21 lat Nijazow nie pozostawił oczywistego następcy - osobiście zatroszczył się o to, by nikt z jego otoczenia nie miał bazy politycznej. Po jego nagłej śmierci w nocy ze środy na czwartek wzrosły obawy o to, kto przejmie władzę w kraju posiadającym piąte co do wielkości zasoby gazu na świecie.