Siedem lat temu rosyjscy komandosi przypuścili szturm na moskiewski teatr na Dubrowce. W budynku byli uwięzieni zakładnicy, wzięci do niewoli przez czeczeńskie komando Mowsara Barajewa. W czasie ataku wojsko użyło tajemniczego gazu obezwładniającego. Jakiego? Tego do dziś nie wiadomo.

Zginęli wszyscy terroryści, ale w wyniku bezładnej i chaotycznej akcji zmarło również 130 zakładników. Kto odpowiada za ich śmierć? Takich pytań w rządowych mediach się nie zadaje, bo sprawę Dubrowki uważa się za zamkniętą. Odpowiedzi szukają jedynie krewni ofiar. Jednak - jak mówi Tatiana Karpowa ze stowarzyszenia poszkodowanych w czasie specoperacji - nie ma żadnej nadziei na poznanie prawdy. W ciągu siedmiu lat tyle dowiedzieliśmy się o bezprawiu w naszym kraju, że już w nic nie wierzymy. Nie wierzymy, że ktokolwiek wskaże winnych, ale my ich znamy: to Władimir Putin, który dal rozkaz użycia gazu - mówi:

Rosyjskie władze to, co zdarzyło się na Dubrowce - szturm z użyciem trującego gazu - nazywają sukcesem.