O. Benedykt Pączka odwiedził wioskę w pobliżu misji, w której odbyła się kolejna masakra dokonana przez bojówki Seleki. Misjonarz odmówił powrotu do Polski z pogrążonej w chaosie Republiki Środkowoafrykańskiej.

Kto nie zdążył uciec, został bezlitośnie zabity - relacjonował ojciec Benedykt - Widziałem dzisiaj 3 domy, w których ich zabito.

O. Benedykt dotarł do wioski na motorze, trzy dni po ustaniu masakry. W wiosce Nzakoun oddalonej 15 km od misji zginęły 22 osoby. Spalono również 25 domów. Na grobach położono garnki, by wiedzieć ile ciał chowano w jednym grobie.

Konflikt w Republice Środkowej Afryki, wybuchł z nową siłą na początku roku, kiedy z Bangi wycofały się oddziały muzułmańskich rebeliantów z koalicji Seleka.

O. Benedykt zaprzeczył jednak by ataki miały tło religijne. Zdaniem kapucyna problem leży gdzie indziej: To bogactwa tego kraju. Tutaj leży sedno.

Republika Środkowej Afryki ma złoża uranu, diamentów i złota. Jej historia obfituje w zamachy stanu. Od 1960 roku kiedy była kolonia francuska uzyskała niepodległość, obalono pięciu przywódców.

Cierpienie ludzkie, którego sobie nie jestem w stanie wyobrazić. To kiedy ludzie tracą swoich bliskich, swój cały dobytek. Później jednak trzeba jakoś żyć, trzeba się zebrać - i na nowo... bo życie trwa. Nie można siedzieć pod drzewem i myśleć. Trzeba się ruszyć, trzeba walczyć i tak ludzie robią - powiedziało. Pączka.

W piątek po dwóch miesiącach walk, stolicę kraju Bangi opuściły tysiące muzułmanów. Konwój składający się z ok. 500 taksówek, ciężarówek, furgonetek i motocykli wyruszył w kierunku zamieszkanego w większości przez muzułmanów Czadu. Przyglądający się wyjazdowi muzułmańskich cywilów chrześcijanie wiwatowali.

(j.)