Tajski książę wyłoży prywatne 20 milionów euro na spłatę długów swojego państwa. Niekoniecznie dlatego, że chce pomóc Tajlandii - bardziej chodzi mu o własny samolot, który od tygodni stoi zarekwirowany na lotnisku w Monachium.

Sekretariat rodziny królewskiej ogłosił, że książę z własnych pieniędzy jest gotowy zapłacić za uwolnienie jego Boeinga. Maszyna została zajęta jako zabezpieczenie, że Tajlandia spłaci narosły przez ponad 20 lat dług. Firma Walter Bau zbudowała pod Bangkokiem autostradę, jednak nie dostała za to zapłaty - stąd zdecydowane działania syndyka. Gdy tylko dowiedział się, że książę Tajlandii przebywa w Niemczech, opieczętował na lotnisku samolot.

Rodzina królewska i jej skarbiec to nie to samo, co rząd i jego budżet, ale niemiecki sąd zaakceptował akcję w Monachium. Rząd Tajlandii nadal nie chce zapłacić długów, książę zaś chce latać, dlatego ogłosił, że jest gotowy wysupłać własne miliony. Ale znów musi czekać, aż sąd rozpatrzy jego ofertę.