Na warszawskim szczycie Partnerstwa Wschodniego UE nie może wydać się słaba, bo sześć byłych republik sowieckich potrzebuje silnego zachodniego partnera - pisze niemiecki dziennik "Die Welt". Gazeta ostrzega: jeśli Unia przegapi szanse, by pomóc krajom objętym programem Partnerstwa Wschodniego, za kilka lat sytuacja za wschodnią granicą UE może przypominać Syrię.

Dziennik wskazuje, że nawet USA przeznaczają setki milionów dolarów na stabilizację wschodu Europy. Byłoby absurdem, gdyby UE tuż za drzwiami pozwoliła się prześcignąć Amerykanom - ocenia "Welt" dodając, że taka sytuacja byłaby dowodem słabości Unii.

Autor komentarza zauważył też, że inicjatywa Partnerstwa Wschodniego miała być "okrętem flagowym polskiej prezydencji w UE". Nieoczekiwanie, wskutek kryzysu w strefie euro i rebelii w krajach arabskich, prezydencja natrafiła na niezwykle wzburzone morze - ocenia.

Ale Polska i jej sąsiedzi mają ten sam centralny interes, który w latach 90. miały Niemcy: pomóc w trwałej stabilizacji sąsiadów na wschodzie i zakotwiczeniu tam demokracji i państwa prawa, gospodarki rynkowej i dobrobytu. Chodzi także o to, by samemu uniknąć roli państwa frontowego oraz zapobiec powstaniu nowej granicy ubóstwa - pisze "Welt".

Zdaniem gazety Partnerstwo Wschodnie "nie może być wieczną poczekalnią" na drodze do UE.

O trudnościach Partnerstwa Wschodniego pisze też dziennik "Sueddeutsche Zeitung". Zapraszając na szczyt do Warszawy polski premier Donald Tusk chciał pokazać, że UE - mimo problemów finansowych, wojny w Libii i wydarzeń w jej bliskowschodnim sąsiedztwie - nie traci z oczu wschodnich sąsiadów. Niezbyt się to udało - skarżą się dyplomaci - pisze gazeta, przypominając, że na szczycie zabrakło zarówno prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego, jak również premiera Wielkiej Brytanii Davida Camerona.

Według "SZ" w negocjacjach nad treścią dokumentu końcowego szczytu Partnerstwa Wschodniego górą były kraje przeciwne deklaracji o perspektywie członkostwa dla wschodnich sąsiadów UE, czyli przede wszystkim Niemcy, Francja, a także Dania, Hiszpanii i Włochy.

W projekcie deklaracji szczytu nie pojawia się żadne z kluczowych słów, które zazwyczaj świadczy o gotowości do przyjęcia do UE. W tekście nie ma mowy ani o "europejskiej perspektywie", ani o "wspólnej europejskiej tożsamości". Uniknięto też odniesienia do artykułu 49. traktatu UE, zgodnie z którym każdy kraj europejski ma prawo starać się o członkostwo w UE. Unia zdołała się jedynie zgodzić na pochwałę "europejskich aspiracji" tych krajów. Jak mówią dyplomaci, z tego nie wypływają ani roszczenia, ani zobowiązania - pisze dziennik.