Mohamed Merah zginął od snajperskiego strzału w głowę. Antyterroryści zabili seryjnego mordercę w trakcie szturmu na budynek, w którym się zabarykadował. "On nie żałował tego, co zrobił. Żałował jedynie, że nie zamordował więcej ludzi" - powiedział prokurator Francois Molins.

Przed południem w czwartek francuscy antyterroryści weszli do domu w Tuluzie, gdzie w środę zabarykadował się seryjny morderca. Do budynku dostali się wysadzając mur oddzielający pomieszczenie, w którym ukrywał się napastnik, od sąsiedniego lokalu. Wtedy doszło do strzelaniny. Merah zginął od snajperskiego strzału w głowę, kiedy próbował uciekać. Szef francuskiego MSW Claude Gueant mówił, że służby specjalne zrobiły wszystko, by pojmać go żywego. Po przeprowadzonej akcji zaznaczył jednak, że nie było żadnej możliwości schwytania terrorysty, bo bronił się do ostatniej chwili.

Molins podał też, że Merah sfilmował wszystkie ataki, a nagrania udostępnił w internecie. Ofiary na filmach są - według niego - "bardzo łatwo" rozpoznawalne. W sprawie ataków toczy się śledztwo. Trwają ustalenia, czy Merah miał wspólników. On sam twierdził, że działał w pojedynkę.

Podczas rozmów z policjantami Merah deklarował, że nie żałuje tego, co zrobił, a jedynie tego, że nie zabił większej liczby osób; szczycił się tym, że upokorzył Francję. Mówił też, że jest mudżahedinem i należy do Al-Kaidy. Zabójstwa miały być zemstą za śmierć palestyńskich dzieci w konflikcie izraelsko-palestyńskim oraz odwetem na francuskiej armii za udział w zagranicznych interwencjach.

Według think tanku MEMRI, Merah mógł należeć do organizacji Fursan Al-Izza (Forsane Alizza), francuskiej komórki Al-Kaidy, której członkowie dążą do wprowadzenia szariatu w krajach zachodnich. Pojawiły się także doniesienia o pobycie podejrzanego w więzieniu w Kandaharze, na południu Afganistanu, uznawanym za bastion talibów, ale jego adwokat i przedstawiciel tamtejszych władz zdementowali te informacje. Merah był także przedstawiany jako wyznawca radykalnych odmian islamu.

Ostra debata po tragedii w Tuluzie

We Francji - w związku z tragicznymi wydarzeniami na południu kraju - rozgorzała polemika wokół funkcjonowania policji i służb specjalnych. Lewicowa opozycja i cześć mediów twierdzi, że można było wcześniej schwytać islamskiego ekstremistę, który został zabity dopiero po ponad 30 godzinach oblężenia jego domu w Tuluzie.

Francuskie media ujawniły, że już tydzień temu nazwisko Meraha pojawiło się na liście 20 osób podejrzanych o zamordowanie trzech komandosów. Istniało duże prawdopodobieństwo, że napastnik skontaktował się z jednym z tych żołnierzy w internecie. W sobotę policja uzyskała listę 570 numerów interfejsów sieciowych (adresów IP) komputerów, których użytkownicy weszli na stronę z ogłoszeniem. Sprawdzaniem numerów z listy zajmowało się jednak tylko ośmiu funkcjonariuszy. Część mediów sugeruje, że jeżeli byłoby ich więcej, to być może Merah zostałby schwytany przed dokonaniem poniedziałkowej masakry przed żydowską szkolą w Tuluzie.

Według niektórych specjalistów, skompromitowały się również francuskie służby specjalne. Powinny one ciągle "mieć na oku" wszystkie rezydujące we Francji osoby, które - jak Merah - odbyły szkolenia w obozach treningowych Al-Kaidy w Afganistanie i Pakistanie.

Kiedy jednak policja chciała aresztować 23-latka, okazało się, że funkcjonariusze nie znają jego aktualnego adresu zamieszkania. Źródła w służbach specjalnych sugerują, że ekstremista został kilkakrotnie przesłuchany w sprawie pobytów w Afganistanie i Pakistanie, ale funkcjonariusze uznali, że nie stanowi on zagrożenia, bo jest "normalnym obywatelem".

Do niedawna Merah pracował w warsztacie samochodowym. Dziennik "Le Telegramme" donosi jednak, że ekstremista zmylił służby specjalne. Przez pewien czas miał przetrzymywać siłą w swoim mieszkaniu syna sąsiadów, którego próbował indoktrynować, pokazując mu na sfilmowane egzekucje "niewiernych", dokonywane w Afganistanie przez talibów. Jedna z sąsiadek mówiła, że widziała, jak Merah paradował po osiedlu w paramilitarnym stroju z szablą w ręku krzycząc "Allah jest wielki!". Szef francuskiej dyplomacji Alain Juppe przyznał, że być może w funkcjonowaniu francuskich służb istnieją nieprawidłowości.

Zamknięto stronę na Facebooku poświęconą zabójcy z Tuluzy

Na prośbę francuskiego ministerstwa spraw wewnętrznych zamknięto stronę na Facebooku poświęconą Mohamedowi Merahowi, która powstała tuż po jego śmierci. Do momentu wyłączenia strony "polubiło" ją ponad 430 osób.

Użytkownicy umieszczali na niej komentarze krytykujące policję i chwalące radykalnych islamistów. W sieci pojawiła się także gra o nazwie "Tuluska zemsta". Zadaniem zawodnika jest wycelowanie w twarz Meraha. Każde trafienie oznacza udaremnienie ataku.

Grupa powiązana z Al-Kaidą przyznaje się do zabójstwa w Tuluzie

Organizacja, powiązana z Al-Kaidą Islamskiego Maghrebu (AQMI) - Dżund al-Chalifa - wzięła na siebie odpowiedzialność za zabójstwo przed szkołą w Tuluzie. "19 marca jeden z rycerzy islamu, nasz brat Jussef, przeprowadził błogosławioną operację, która zachwiała filarami syjonistów i krzyżowców na świecie" - napisała organizacja. Nie ma jednak żadnych dowodów na to, że Dżund al-Chalifa stoi za zamachem.

Grupa wezwała francuski rząd, by "ponownie rozważył swoją politykę wobec muzułmanów" i "porzucił tendencje wrogie islamowi". Mudżahedini są zdecydowani, by odpowiedzieć na każdą kroplę krwi niesłusznie przelaną w Palestynie, Afganistanie i innych krajach muzułmańskich - czytamy w komunikacie.

Do zabójstwa trzech żołnierzy w Tuluzie i pobliskim Montauban oraz do zastrzelenia w poniedziałek 30-letniego nauczyciela i trojga dzieci przed szkołą żydowską w Tuluzie przyznał się w środę Francuz pochodzenia algierskiego Mohamed Merah. Mężczyzna zginął w czwartek od strzału w głowę po trwającej ponad 30 godzin obławie.