Znika sztuczna góra, która w ubiegłym roku powstała w centrum Londynu. Miała przyciągać po lockdownie ludzi na zakupy, a stała się pośmiewiskiem miasta.

Nie pomogła nawet petycja, która miała na celu zachowanie jednej z najgorszych turystycznych atrakcji, jakie kiedykolwiek pojawiły się w Londynie. Władze miasta wydały sześć milionów funtów, a powstała konstrukcja pokryta sztuczną trawą i rachitycznymi krzakami. Początkowo, by wspiąć się na nią, trzeba było kupić bilet za osiem funtów. Ale po fali niepochlebnych komentarzy z tego zrezygnowano. Teraz, po sześciu miesiącach wstydu, góra-straszydło znika, a za jej rozebranie także trzeba będzie zapłacić z kieszeni podatnika.

Nietrafiona, zatopiona

Rzadko reklamowa wizja obiektu tak bardzo mija się z rzeczywistością. Konstruktorom góry z Marble Arch udało się to osiągnąć. Gdyby taka kategoria istniała w Księdze Rekordów Guinnessa, z pewnością zapisaliby się w niej złotymi zgłoskami. Mowa była o wiszących ogrodach, przypominających te z mitycznego z Babilonu. W rzeczywistości powstał bunkier, podobny do domu, w którym mieszkały sympatyczne Teletubisie, z tym że brzydszy. Wprawdzie na szczyt góry od jej powstania wspięło się ćwierć miliona ludzi, ale ona sama odchodzi do historii w niesławie. Urzędnicy, którzy podjęli tę chybioną decyzję, stracili pracę. 


Klęska na całego

Okazało się, że nawet widok ze szczytu nie był tak imponujący jak obiecywano. Mimo 25-metrowej wysokości nie można było z niej podziwiać Hyde Parku, bo na jego obrzeżach rosną wysokie drzewa. Łącznie usterek było znacznie więcej niż z sukcesem zrealizowanych pomysłów. To doskonale wpisało się poczucie humoru Brytyjczyków, przyzwyczajonych do wyczynów Jasia Fasoli i absurdu Monty Pythonów. Mają słabość do salonów figur woskowych, które nie przypominają ludzi. Fascynują się parkami rozrywki, które wywołują depresję. Dlatego też zachwycili się górą, która tylko z nazwy nią była. Długo jeszcze będzie tematem żartów i dowcipów.