Kilkunastu alpinistów, którzy z powodu osuwających się skał i odłamków lodu utknęli na zboczach góry Mount Hood w amerykańskim stanie Oregon, zostało uratowanych - podała agencja AP. Ewakuowany wcześniej śmigłowcem ranny alpinista zmarł. Dwóm grupom uwięzionych przez kilka godzin alpinistów udało się zejść o własnych siłach.

Trzecia, czteroosobowa grupa, została uratowana. Znajdowali się w rejonie nazywanym Hogsback, w pobliżu szczytu tej mierzącej 3426 metrów n.p.m. góry znajdującej się w odległości około 97 kilometrów na wschód od Portland. 

Wspinacze przez telefon poinformowali ratowników, że warunki są niebezpieczne i mówili o spadających skałach i lodzie.

Ekipie ratunkowej udało się dotrzeć do wspinaczy, na wysokość ok. 3200 metrów, we wtorek po południu czasu lokalnego. Trzech sprowadzono w dół do ratraka, który zwiózł ich na wysokość 1829 metrów. Jednocześnie ratownicy użyli sań do zwiezienia kobiety, która nie była w stanie poruszać się samodzielnie.

Wcześniej poinformowano, że zmarł jeden z alpinistów, który spadł ponad 300 metrów ze szczytu Mount Hood. Przetransportowano go śmigłowcem do Centrum Medycznego Legacy Emanuel w Portland, gdzie lekarze stwierdzili zgon. 

Inny alpinista, 26-letni Wyatt Peck, mówił w rozmowie z agencją AP, że rozpoczął we wtorek wejście na górę, jednak zawrócił ze względu na złe warunki. Podkreślił, że powinno się wiedzieć, kiedy zrezygnować. Góra zawsze tam będzie, nie warto ryzykować życiem - ocenił.

Mount Hood, najwyższy szczyt w Oregonie, przyciąga ponad 10 tys. amatorów wspinaczki rocznie, szczególnie wiosną. Od 1883 roku na górze zginęło ponad 100 osób. 

(ph)