Ratownicy przeszukujący gruzowisko na miejscu poniedziałkowego wybuchu gazu w Astrachaniu zakończyli akcję ratowniczą. Pod gruzami zawalonej części ośmiopiętrowego bloku znaleziono 10 ciał. Nadal nie wiadomo, co doprowadziło do wybuchu gazu, po którym jak domek z kart rozsypała cała klatka bloku, od pierwszego do ostatniego piętra.

Prace na miejscu katastrofy zakończono po rozebraniu i oczyszczeniu rumowiska. Służby ratownicze przekonują, że odnaleziono wszystkie ciała ofiar. Na polecenie Władimira Putina rodziny, które straciły dach nad głową, przesiedlane są do nowych mieszkań.

Na razie nadzór budowlany nie podjął decyzji, czy trzeba będzie rozebrać pozostałą część bloku. Sprawdzana jest konstrukcja budynku. Jeżeli zostanie naruszona, kilkaset rodzin nie będzie miało gdzie mieszkać. Niestety, wstępnie mówi się, że wyburzenie budynku będzie konieczne.

Wiadomo, że w klatce, w której doszło do eksplozji, mieszkał mężczyzna, który wcześniej - jak twierdzą świadkowie - kilkakrotnie groził popełnieniem samobójstwa. Niewykluczone, że to on odkręcił gaz. Do tej pory nie udało się odnaleźć 53-letniego mężczyzny. Śledczy nie wykluczają jednak, że instalacja gazowa została naruszona podczas prac remontowych.

Zobacz moment zawalenia się budynku w Astrachaniu