Piraci z wybrzeży Somalii znów porywają statki. Ich łupem padł japoński tankowiec i irański masowiec. To już piąty od początku sierpnia przypadek piractwa na wodach w pobliżu somalijskich wybrzeży.

Wczoraj bandyci uprowadzili malezyjski tankowiec, płynący z ładunkiem oleju palmowego do Europy. Porywacze zazwyczaj rekwirują ładunek, inkasując też okup za wypuszczenie załogi.

Władze Somalii nie kontrolują nawet swojego terytorium, o wodach przybrzeżnych nie wspominając. Już kilka miesięcy temu, w porozumieniu z ONZ, zgodziły się, by okręty wojenne innych krajów zwalczały piratów na ich wodach terytorialnych.

Międzynarodowe Biuro Morskie stale ostrzega przed groźbą ataków piratów u wybrzeży Somalii i zaleca statkom handlowym zachowanie odległości co najmniej 200 mil morskich, czyli ok. 370 km od brzegu.

Somalijscy piraci zwykle są uzbrojeni w broń automatyczną, wyrzutnie rakiet i granaty, używają łodzi motorowych wyposażonych w telefony satelitarne i system nawigacji satelitarnej GPS. Celem ich ataków są zarówno statki pasażerskie, jak i towarowe.