W największych katalońskich miastach policja starła się w nocy ze środy na czwartek ze zwolennikami niepodległości regionu. Separatyści rzucali w funkcjonariuszy m.in. petardami i butelkami z benzyną oraz rozpalali na środku ulic ogniska.

Manifestanci protestowali przeciwko poniedziałkowemu skazaniu regionalnych polityków,

Najtrudniejsza sytuacja panuje w Barcelonie, gdzie w nocnych zamieszkach wzięło udział ponad 22 tys. separatystów. Z danych miejscowego ratusza wynika, że protestujący rozpalili przed północą blisko 50 ognisk w różnych miejscach katalońskiej stolicy, blokując ruch uliczny.

Z kolei według służb medycznych Katalonii przed północą ucierpiało wskutek starć około 20 osób. Wśród poszkodowanych jest dwóch zwolenników separatyzmu potrąconych przez policyjny samochód w Tarragonie.

Do dużych konfrontacji z policją doszło także w Geronie, Sabadell oraz Leridzie. Z relacji policjantów wynika, że głównymi inicjatorami zamieszek są małe grupki zamaskowanych radykalnych aktywistów. W tłumie dominuje młodzież akademicka.

W Barcelonie i Geronie manifestanci ustawiają barykady z kontenerów na śmieci. Niektóre z nich zostały podpalone, podobnie jak kilkanaście samochodów oraz wiele ławek w centrum obu miast.

Z relacji dowództwa katalońskiej policji wynika, że w niektórych miejscach protestujący zachowywali się agresywnie w stosunku do funkcjonariuszy. W jednym z miejsc, w którym doszło do konfrontacji, bojówkarze próbowali oblać policjantów kwasem solnym.

Przed północą w całej Katalonii zablokowanych było kilkadziesiąt dróg. W Barcelonie grupa manifestantów strzelała materiałami pirotechnicznymi w kierunku latającego nad miastem helikoptera policji.

Późnym wieczorem kilku katalońskich polityków, w tym szef regionalnego parlamentu Roger Torrent, potępiło akty przemocy i wezwało manifestantów do zakończenia protestów.

Potępiamy przemoc - zadeklarował z kolei w swym wystąpieniu telewizyjnym, nadanym krótko po północy przez stacje nadające po katalońsku, premier Katalonii Quim Torra.

Łącznie w trwających od poniedziałku protestach separatystów rannych zostało ponad 250 osób. W środę w szpitalu Bellvitge w mieście L'Hospitalet de Llobregat zmarł 65-letni francuski turysta. W poniedziałek wieczorem doznał on ataku serca w pobliżu barcelońskiego lotniska El Prat, którego przez dłuższy czas nie mógł opuścić z powodu trwających tam starć separatystów z policją.

W poniedziałek rano Sąd Najwyższy w Madrycie skazał 9 katalońskich separatystów na kary od 9 do 13 lat więzienia za podburzanie w związku z w nielegalnym referendum niepodległościowym w tym regionie Hiszpanii z 1 października 2017 r. Krótko po ogłoszeniu wyroku premier Hiszpanii Pedro Sanchez wyraził nadzieję, że orzeczenie SN "zostanie w pełni wykonane".

W środę Sanchez zapowiedział z kolei, że "nie wyklucza w Katalonii żadnej opcji". Jedną z nich jest możliwość zawieszenia autonomii Katalonii i przejęcie przez Madryt bezpośredniej kontroli nad regionem.