Palmerston, kot, który od ponad czterech lat mieszkał w siedzibie brytyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych, poinformował w piątek, że rezygnuje z pełnia obowiązków głównego łowcy myszy brytyjskiej dyplomacji, gdyż pragnie wieść spokojniejsze życie na wsi.

W liście wysłanym do Simona McDonalda, najwyższego rangą urzędnika służby cywilnej w MSZ, Palmerston - który ma na Twitterze 106,6 tys. obserwujących - wyjaśnił, że w czasie epidemii koronawirusa, tak jak wiele innych osób, zaczął pracować z domu i doszedł do wniosku, iż życie z dala od dyplomatycznego zgiełku jest spokojniejsze i łatwiejsze.

Wyraził przekonanie, że jego znak firmowy, jakim było udawanie, że śpi, podczas gdy w rzeczywistości podsłuchiwał rozmowy zagranicznych dygnitarzy, będzie z pewnością sporą stratą dla brytyjskich służb wywiadowczych, ale w miarę jak przybywa mu lat, musi myśleć także o sobie i zrezygnować z dyplomatycznych obowiązków. Życie na wsi bardzo mu się spodobało, szczególnie lubi teraz wspinać się na drzewa.

Palmerston podkreślił, że jest dumny, iż przez te lata mógł podać łapkę politykom z tylu krajów, zaś tak liczne grono obserwujących jego konto jest dowodem, że nawet ci na czterech łapach mogą odegrać ważną rolę budowaniu wizerunku Wielkiej Brytanii i pomóc w osiąganiu jej celów. Zapewnił, że choć formalnie kończy pracę, nadal pozostanie ambasadorem Wielkiej Brytanii. List został podpisany odciskami dwóch kocich łapek.

Palmerston, czarno-biały kot, który przygarnięty został przez MSZ w kwietniu 2016 r., nosi imię na cześć XIX-wiecznego ministra spraw zagranicznych i dwukrotnego premiera, wicehrabiego Palmerstona. Wiadomo, że kilkakrotnie miał spięcia, poważniejsze niż tylko groźne pomiaukiwania, z Larrym, oficjalnym kotem urzędu premiera na Downing Street 10, ale jak twierdzi stacja BBC, nie były one przyczyną jego rezygnacji.