Nie żyje kobieta, która została uznana za śmiertelną ofiarę wypadku na autostradzie pod Hamburgiem, a w kostnicy, ku zaskoczeniu obsługi karawanu, zaczęła się ruszać. Jak donosi "Fakt", obrażenia 72-letniej Ormianki okazały się na tyle poważne, że lekarzom nie udało się jej uratować.

Do tragicznego wypadku doszło na autostradzie A23 na wysokości Itzehoe. W zderzeniu dwóch aut miały zginąć - jak informowały tuż po wypadku służby ratownicze - trzy osoby. Kilka zostało ciężko rannych. Zmarłych zabrały karawany.

Już w kostnicy obsługa jednego z samochodów do przewożenia ciał zauważyła, że 72-letnia Ormianka - jak cytował "Bild" - "zaczęła się wiercić". Kobietę natychmiast przetransportowano do szpitala. Miała między innymi poważne obrażenia głowy.

Jak donosi "Fakt", w szpitalu przeprowadzono trwającą cztery godziny operację, a po niej pacjentkę w stanie śpiączki przeniesiono na oddział intensywnej terapii. Niestety kobieta zmarła.

Dlaczego błędnie uznano ją za zmarłą?


Tuż po wypadku Ormianka z pewnością była badana - obsługa karawanu potwierdziła, że kobieta miała na klatce piersiowej ślady po EKG. To wskazywałoby, że w momencie badania jej serce nie biło. Później jednak znów podjęło pracę.

(edbie)

"Fakt" / RMF FM