​"Maleją szanse na odnalezienie żywych górników" - poinformował turecki minister energetyki Taner Yildiz. Wczoraj w kopalni w Somie na zachodzie Turcji doszło do wybuchu transformatora i zawału. W tym jednym z najtragiczniejszych w historii Turcji wypadków zginęło co najmniej 205 górników.

W rozmowie z dziennikarzami minister podkreślił, że do tej pory uratowano 363 górników, a "akcja ratunkowa będzie trwała do samego końca". Zaznaczył, że w kopalni trwa pożar, który utrudnia działania ratowników.

Minister nie podał jednak liczby górników uwięzionych pod ziemią w kilku korytarzach, kilkaset metrów pod ziemią.

Według mediów, w kopalni, w której w chwili zawału przebywało 787 górników, wciąż jest ponad dwieście osób.

Polscy ratownicy gotowi są pomóc

Jak dowiedziała się reporterka RMF FM Anna Kropaczek, ratownicy górniczy ze Ślaska są gotowi pomóc podczas akcji ratowniczej. Centralna Stacja Ratownictwa Górniczego w Bytomiu wysłała już do Turków pytanie, czy i jakiej pomocy potrzebują.

Najważniejsze byłoby wysłanie na miejsce pogotowia specjalistyczne, które mogą pomóc np. w analizach składu atmosfery kopalnianej, oraz zastępy specjalistów do poszukiwania ludzi - mówił Mirosław Bagiński z CSRG.

Kopalnia w Somie w prowincji Manisa znajduje się około 120 km na północny wschód od Izmiru. Według władz lokalnych zawał został spowodowany przez wybuch transformatora.

Premier Turcji Recep Tayyip Erdogan odłożył planowaną na dziś jednodniową wizytę w Albanii i jedzie na miejsce tragedii.

(abs)