Na Madagaskarze doszło do katastrofy z udziałem transportowca, którym nielegalnie przewożono pasażerów. Na pokładzie znajdowało się 138 osób, co najmniej 85 z nich zginęło. Według miejscowej żandarmerii dzisiaj odnaleziono kolejnych 21 ciał.

W drewnianej 12-metrowej łodzi, przeznaczonej do transportu towarów, znajdowało się 138 osób, choć zgodnie z przepisami nie powinno w niej być ani jednego pasażera. Tylko 50 osób zostało uratowanych.

Większość pasażerów stanowili pracownicy sezonowi. Wracali oni do domu na okres świąteczny po zbiorach czapetki pachnącej, z której uzyskuje się przyprawę znaną jako goździk.

Łódź wypłynęła w poniedziałek z portu w mieście Antanambe w północno-wschodnim Madagaskarze i obrała kurs na południe, do portu Soanierana Ivongo, oddalonego o ok. 100 km. Była zarejestrowana jako statek handlowy, co oznacza, że nie miała autoryzacji do przewożenia pasażerów. Z kolei Antanambe nie jest oficjalnie portem.

Prawdopodobną przyczyną zatonięcia łodzi była dziura w kadłubie, która powstała po tym, jak jednostka osiadła na mieliźnie.

Służby ratownicze znalazły rzeczy osobiste, dokumenty i pieniądze - przekazał Alban Menavolo, burmistrz Soanierana Ivongo. Według niego byli to pochodzący ze wsi Malgasze, czyli potomkowie indonezyjskich osadników na Madagaskarze, którzy stanowią obecnie 98 proc. tamtejszego społeczeństwa.

Jak dotąd nie odnaleziono także pilota i policjanta, których śmigłowiec ratunkowy rozbił się i wpadł do morza, gdy zmierzał na akcję ratowniczą. Dwaj inni pasażerowie helikoptera - sekretarz stanu i minister ds. policji uratowali się. Udało im się dotrzeć wpław do brzegu, co zajęło im ok. 12 godzin.

Prezydent Madagaskaru Andy Rajoelina ogłosił czwartek dniem żałoby narodowej, zarówno z powodu tragicznej śmierci pasażerów statku, jak i dwóch ofiar katastrofy helikoptera.