Zakończono poszukiwania ciał ofiar katastrofy śmigłowca UH-60 Black Hawk armii USA. Maszyna we wtorek wieczorem czasu lokalnego runęła do morza podczas ćwiczeń u wybrzeży Florydy - poinformowały władze wojskowe.

Potwierdzono również, że nie przeżył nikt spośród 11 żołnierzy znajdujących się na pokładzie maszyny. Poszukiwania przerwano w ponad 36 godzin po wypadku, gdy ostatecznie wygasła nadzieja na odnalezienie kogokolwiek żywego. 

Rozbity śmigłowiec należał do Gwardii Narodowej stanu Luizjana. Według niej, odnaleziono ciała dwóch żołnierzy, a zwłoki dwóch innych znajdują się prawdopodobnie nadal we wnętrzu wraku na dnie zatoki Santa Rosa Sound w pobliżu miasta Pensacola. W katastrofie zginęło czterech żołnierzy Gwardii Narodowej i siedmiu uczestniczących w ćwiczeniach żołnierzy sił specjalnych piechoty morskiej.

Przyczyna wypadku, do którego doszło około godziny 22 czasu lokalnego przy mglistej pogodzie, nie jest na razie znana. Wrak został zlokalizowany za pomocą sonaru. Śmigłowiec rozpadł się na kilka części co świadczy, że musiał uderzyć w powierzchnię wody z dużą prędkością.

(mal)