Załoga samolotu linii Air Algerie, który rozbił się w Mali, chciała zawrócić z drogi, zanim utracono z pilotami kontakt i pogoda się pogorszyła – oświadczył minister spraw zagranicznych Francji Laurent Fabius. W katastrofie zginęło 118 osób.

W ramach śledztwa zbadane zostaną wszystkie hipotezy. Wiemy z pewnością, że tej nocy była zła pogoda, a załoga samolotu wystąpiła o zmianę kursu, a następnie o zawrócenie z drogi, po czym kontakt z nią został przerwany - oświadczył Fabius. Dodał, że poszukiwanie ciał ofiar odbywa się w "skrajnie trudnych warunkach" ze względu na panujący upał. Do ochrony miejsca katastrofy zmobilizowano ok. 200 francuskich żołnierzy, którym towarzyszą siły malijskie i ONZ.

Rano do Paryża dotarły dwie czarne skrzynki maszyny, rejestrujące parametry lotu i rozmowy prowadzone w kokpicie. Minister transportu Frederic Cuvillier uprzedził, że "jeśli dane nadają się do wykorzystania, ich analiza, ich odczytanie mogą potrwać kilka tygodni". Nieoficjalnie wiadomo jednak, że jedna z dwóch czarnych skrzynek jest bardzo uszkodzona.

Samolot linii Air Algerie rozbił się w czwartek nad ranem w środkowej części Mali, na górzystych i pustynnych terenach, które są kontrolowane przez powiązanych z Al-Kaidą ekstremistów islamskich.

Czarterowana od hiszpańskich linii Swiftair maszyna leciała z Wagadugu w Burkina Faso do Algieru. Algierskie linie informowały, że samolot zniknął z radarów w czwartek o godz. 3.55 czasu polskiego. Wiadomość o zaginięciu maszyny ujawniono kilka godzin po fakcie. Nie wiadomo, co było powodem takiej decyzji.

(mn)