60 zabitych i 130 rannych, w tym ponad 20 bardzo ciężko - to najnowszy oficjalny bilans katastrofy kolejowej pod Santiago de Compostela, w północno-zachodniej Hiszpanii. Nie ma informacji, jakoby wśród ofiar byli Polacy. "Jeden wagon jest w kawałkach, ciała leżą na torach" - powiedział szef władz regionu Galicja, Alberto Nunez Feijoo.

Na razie nie mam informacji o Polakach, którzy mogli ucierpieć w katastrofie. Jeszcze jest za wcześnie na takie informacje - powiedział rzecznik prasowy polskiej ambasady w Madrycie, Maciej Bernatowicz. Liczba ofiar zapewne wzrośnie, bo pociągiem podróżowały dziesiątki osób - dodał Bernatowicz.

Pociąg wykoleił się o godzinie 20.41, krótko przed wjazdem na dworzec w Santiago de Compostela.

Alberto Nunez Feijoo podkreślał, że jest zbyt wcześnie, aby mówić o tym, co spowodowało, że pociąg się wykoleił.

Cytowana przez agencję Reutera kobieta, która przebywała w okolicach torów kolejowych w chwili katastrofy powiedziała, że najpierw usłyszała głośną eksplozję, a następnie zobaczyła wykolejony pociąg.

Liczący 13 wagonów ekspres jadący z Madrytu do Ferrol wypadł z torów na północnych obrzeżach Santiago de Compostela. Hiszpańskie koleje RENFRE potwierdziły zdarzenie. Według przedsiębiorstwa ekspresem podróżowało 238 pasażerów oraz obsługa.

Radio Cadena Ser poinformowało, że z torów wypadły wszystkie wagony składu. Wokół miejsca wypadku świadkowie widzieli wiele zwłok, a także ratowników wyciągających z pociągu kolejne ciała.

W akcję ratunkową zostało zaangażowanych dziesiątki ludzi.

Lokalne władze apeluję o honorowe oddawanie krwi, bo brakuje jej w szpitalach dla rannych.

Na miejsce dotarli psychologowie, którzy udzielają pomocy rodzinom zabitych pasażerów.