Włoscy politycy nerwowo poszukują kandydatów na prezydenta. Ponieważ żaden z politycznych "weteranów" nie ma na razie szans na zdobycie wystarczającego poparcia, pojawiają się nazwiska artystów, ale i oni nie chcą kandydować.

Dyskusja o tym, kto będzie następnym prezydentem Włoch wybuchła po tym, kiedy aktualny szef państwa Giorgio Napolitano dał wyraźnie do zrozumienia, że w najbliższym czasie ustąpi ze stanowiska. W czerwcu przyszłego roku skończy 90 lat, jako pierwszy prezydent w historii Republiki zasiada w Kwirynale już drugą kadencję. Gdy kończył pierwszą, trwającą zgodnie z konstytucją 7 lat, wiosną zeszłego roku przywódcy największych ugrupowań dosłownie uprosili go, by zgodził się ponownie kandydować.

Wcześniej żaden z kilku kandydatów, niewiele młodszych od niego polityków, w serii głosowań w parlamencie nie zdobył wystarczającego poparcia. Prezydent, który kategorycznie wykluczał pozostanie na stanowisku z powodu wieku, w obliczu politycznego impasu jednak zgodził się na ponowny wybór, również dlatego, że parlament nie potrafił też wtedy wyłonić premiera. Zastrzegł jednak, że nie zostanie na całą 7-letnią kadencję, bo nie planuje być głową państwa do 95 roku życia.

W ostatnich tygodniach pojawiły się medialne spekulacje o tym, że Giorgio Napolitano wkrótce odejdzie ze stanowiska, które on sam następnie pośrednio potwierdził. W wydanym w poniedziałek oświadczeniu Pałac Prezydencki podkreślił, że szef państwa nie ustąpi jednak przed zakończeniem włoskiej prezydencji w Unii Europejskiej, trwającej do końca tego roku. Następnie - jak wyjaśniono - podejmie samodzielną decyzję dotyczącą swej przyszłości. Media doszły więc do wniosku, że dymisji najstarszego prezydenta w Europie i jednego z najstarszych na świecie należy spodziewać się na przełomie roku, być może w jego ostatnim dniu.

Największe ugrupowania polityczne zaczęły niezwłocznie zastanawiać się na kandydatami na następców bardzo szanowanego na arenie międzynarodowej prezydenta. Politycy szybko uświadomili sobie, że sytuacja nie zmieniła się w ciągu półtora roku, a kandydaci pozostają ci sami. Wiele zatem wskazuje na to, że także teraz nie mieliby większych szans na poparcie zarówno centrolewicy, jak i centroprawicy w parlamencie, którego dwie izby dokonują wyboru wraz z reprezentantami wszystkich 20 regionów kraju. O ponownym kandydowaniu nie chce słyszeć były przewodniczący Komisji Europejskiej i były dwukrotny premier Romano Prodi, który w kwietniu 2013 roku nie otrzymał wystarczającego poparcia. Rezerwę zachowuje także inny były kandydat, b. premier Giuliano Amato.

Artyści na start

W związku z groźbą ponownego impasu zaczęto zastanawiać się nad pomysłem wysunięcia kandydatury wybitnego artysty. Media zaczęły spekulować na temat światowej sławy dyrygenta Riccardo Mutiego. Informacje prasy o swej rzekomej kandydaturze Maestro nazwał "bzdurami" i poprosił media, by zostawiły go w spokoju przypominając, że zajmuje się muzyką. Następnie włoskie media "wysunęły" kandydaturę wybitnego architekta, 77-letniego Renzo Piano, autora najsłynniejszych budynków na kilku kontynentach, mianowanego przez Giorgio Napolitano dożywotnim senatorem. Głos w sprawie tej rzekomej kandydatury zabrał w radiu publicznym RAI syn architekta, który oświadczył , że jego ojciec nie byłby dobrym prezydentem i nie jest tym w ogóle zainteresowany.

Jedynym politykiem zainteresowanym fotelem szefem państwa jest były premier Silvio Berlusconi, wykluczony z Senatu jako osoba prawomocnie skazana za oszustwa podatkowe i uwikłany w kilka innych spraw sądowych. Wyraził opinię, że byłby doskonałym prezydentem  gdyż jest  - jak podkreślił - "zrównoważony" i ma zdrowy rozsądek.