Złamano zasady użycia elektrycznego paralizatora – pisze kanadyjska prasa. To już kolejny komentarz dotyczący tragicznej śmierci 40-letniego Polaka na lotnisku w Vancouver.

Jak się okazuje, w Kanadzie obowiązuje instrukcja, która dokładnie mówi, kiedy i w jaki sposób wolno policji używać paralizatorów. Wiele wskazuje na to, że w tej sprawie te reguły naruszono – Polak nie był agresywny wobec ludzi. Poza tym został porażony prądem aż dwukrotnie, a później policjanci przygnietli go swoim ciężarem, utrudniając oddychanie. To mogło przyczynić się do jego śmierci.

W tej sprawie toczy się już kilka dochodzeń. To policyjne nadzorują zewnętrzni obserwatorzy. Dzisiaj zapowiedziano kolejne, tzw. publiczne śledztwo, gdzie wszystkie dowody i przesłuchania mają być jawne.

W ostatnich dniach światowe media nagłośniły sprawę Polaka, który przed miesiącem zmarł porażony paralizatorem na lotnisku w kanadyjskim Vancouver. Policja użyła go, chociaż mężczyzna, jak wykazał film wideo, nie stawiał oporu przy próbie zatrzymania, ani nie stanowił zagrożenia.