Przedstawiciele Parlamentu Europejskiego, krajów członkowskich (Rada UE) i Komisji Europejskiej porozumieli się w Strasburgu w nocy z wtorku na środę ws. projektu nowelizacji dyrektywy gazowej, który dotyczy gazociągu Nord Stream 2.

Według źródeł PAP, kompromis w sprawie dyrektywy jest zbliżony do mandatu ustalonego przez ambasadorów państw członkowskich w ubiegły piątek. Wtedy to, po miesiącach impasu w pracach nad przepisami, dali oni "zielone światło" do rozmów z europarlamentem i KE nad ostatecznym kształtem przepisów. Wprowadzili jednak do projektu niemiecko-francuską poprawkę zawężającą stosowanie unijnego prawa wobec gazociągów na morzach.

Chodzi o zapis, który mówi, że prawu unijnemu będą bezpośrednio podlegały te części morskiego gazociągu, które przebiegają przez wody terytorialne ostatniego państwa członkowskiego na trasie gazociągu. A więc wedle tej propozycji dyrektywie będzie podlegała bezpośrednio tylko ta część Nord Stream 2, która przebiega przez wody terytorialne Niemiec.

Oznacza to, że, w przypadku Nord Stream 2 warunki prawne dla pozostałej części przebiegającego przez Morze Bałtyckie gazociągu (poza wodami terytorialnymi Niemiec) musiałyby zostać wynegocjowane przez Niemcy z Rosją w ramach międzyrządowej umowy. Na treść tego porozumienia, jak zwracały źródła dyplomatyczne, będzie musiała się jednak zgodzić Komisja Europejska, która będzie musiała kierować się przy tej ocenie unijnym prawem. Teoretycznie więc cały gazociąg musiałby podlegać prawu unijnemu. Poprawka niemiecko-francuska ostatecznie została zaakceptowana przez niemal wszystkie kraje, w tym Polskę.

Krasnodębski: Wywierana była na nas pewna presja

Wiceszef PE Zdzisław Krasnodębski z PiS, który brał udział w negocjacjach w Strasburgu powiedział PAP, że podczas 9-godzinnych rozmów nad propozycją Komisja Europejska przekonywała strony, że w efekcie wejścia w życie dyrektywy w kształcie kompromisowym, unijne przepisy obejmą całość Nord Stream 2.

Wskazywała jednak - jak mówił europoseł - że w przypadku Nord Stream 2 kraj UE, do którego będzie docierał gazociąg - Niemcy - będzie negocjował zastosowanie tej dyrektywy. Na te negocjacje ma mieć wpływ Komisja Europejska.

Można postawić pytanie, czy to nie oznacza, że - jak ogłaszali Rosjanie i Niemcy - Nord Stream 2 powstanie i argument, że jest niezgodny z regulacjami europejskimi odpadnie, że będą w stanie dostosować się do tych nowych regulacji - mówił Krasnodębski.

Dodał, że europosłowie mieli mało czasu na pracę nad propozycją. Być może w tym tekście są jeszcze jakieś ukryte możliwości. Przekonywano nas, że nie ma i że jeśli to porozumienie nie zostanie zawarte we wtorek, to być może Rada UE wycofa się z tego stanowiska. To oczywiście nie zostało powiedziane wprost, ale w czasie pracy wywierana była na nas pewna presja - mówił Krasnodębski.

Jak dodał, PE chciał, żeby dyrektywa obejmowała też wyłączne strefy ekonomiczne poszczególnych krajów. Tak się jednak nie stało. Pojawiały się argumenty, że to nie jest zgodne z prawem międzynarodowym, mimo, że były ekspertyzy, że jest to zgodne z prawem międzynarodowym. W efekcie w kompromisie znalazł się zapis dotyczący wód terytorialnych - poinformował Krasnodębski.

Zgodnie z obecnym planem Nord Stream 2 ma być gotowy pod koniec 2019 roku, jednak wiele wskazuje na to, że jego budowa może się opóźnić. Problemem dla Rosjan jest brak zgody na budowę ze strony Danii, co może spowodować konieczność położenia rurociągu na częściowo alternatywnej trasie. To może z kolei oznaczać co najmniej rok opóźnienia.

Partnerami rosyjskiego Gazpromu w budowie Nord Stream 2 jest pięć zachodnich firm energetycznych: austriacka OMV, niemieckie BASF-Wintershall i Uniper, francuska Engie i brytyjsko-holenderska Royal Dutch Shell.