To prawdopodobnie pierwsza taka sytuacja w historii. W każdym razie urzędnicy nie pamiętają, by któryś z poprzedników obecnego przewodniczącego Parlamentu Europejskiego musiał przy wjeździe do Stanów Zjednoczonych okazać pozwolenie na wjazd.

Jerzy Buzek to Polak, a Polacy - jak wiadomo - muszą mieć wizy. Jednak dyplomacja nakazuje dyplomację - dlatego nikt oficjalnie o kontroli na lotnisku mówić nie chce.

Jak ustalił nasz korespondent Paweł Żuchowski, to nie była to do końca rutynowa procedura. Jerzy Buzek nie musiał stać w kolejce do urzędnika imigracyjnego. Nie musiał składać odcisków palców. Nie pytano go ile ma przy sobie pieniędzy. Ale w związku z tym, że jest obywatelem Polski, to musiał mieć wizę. Podobnie jego polscy współpracownicy - dyplomaci. Według informacji Pawła Żuchowskiego wszyscy usłyszeli słynne pytanie o to "kto pakował walizki". To na wypadek, gdyby znaleziono w nich coś co mogłoby nie spodobać się Amerykanom.

W lepszej sytuacji byli pozostali współpracownicy Jerzego Buzka - z Francji, Wielkiej Brytanii Luksemburga i Holandii. Oni w przeciwieństwie do swojego szefa wiz mieć nie musieli. Jerzy Buzek pytany o to, co sądzi o tym, że nie wszyscy obywatele państw UE mogą wjeżdżać do USA bez wiz powiedział: To jest element braku równouprawnienia krajów UE. Amerykanie o tym wiedzą - jest mocny sygnał z naszej strony. Chcielibyśmy, żeby ta sprawa została jak najszybciej rozwiązana.

Buzek podkreślił, że problem nie dotyczy tylko Polski, lecz także niektórych innych krajów Unii. Nie jeden kraj jest w ten sposób sekowany przez stronę amerykańską. Sądzimy, że w najbliższym czasie to powinno być rozwiązane. Jeśli mówimy o strategicznym partnerstwie to niemożliwe jest takie dzielenie krajów Unii na lepsze i gorsze - dodał.

Jerzy Buzek witany w stolicy USA między innymi przez Ambasadora RP w Waszyngtonie.

Jerzy Buzek z wizą do USA