Do ponad 140 wzrosła liczba ofiar śmiertelnych sobotniego ataku na uczestników pogrzebu w jemeńskiej Sanie. Szyiccy rebelianci Huti oskarżają o nalot międzynarodową koalicję pod egidą Arabii Saudyjskiej, która jednak zaprzecza i zapowiada śledztwo. Stany Zjednoczone, "głęboko poruszone" nalotami, ogłosiły "natychmiastowe zbadanie" amerykańskiego wsparcia dla koalicji dowodzonej przez Rijad.

Do ponad 140 wzrosła liczba ofiar śmiertelnych sobotniego ataku na uczestników pogrzebu w jemeńskiej Sanie. Szyiccy rebelianci Huti oskarżają o nalot międzynarodową koalicję pod egidą Arabii Saudyjskiej, która jednak zaprzecza i zapowiada śledztwo. Stany Zjednoczone, "głęboko poruszone" nalotami, ogłosiły "natychmiastowe zbadanie" amerykańskiego wsparcia dla koalicji dowodzonej przez Rijad.
W wyniku bombardowania w sali, w której trwały uroczystości pogrzebowe, wybuchł pożar, a budynek się zawalił /YAHYA ARHAB /PAP/EPA

Współpraca w ramach bezpieczeństwa pomiędzy USA a Arabią Saudyjską nie jest czekiem in blanco - podkreślił Ned Price, rzecznik prasowy amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego.

W sobotę w Sanie, kontrolowanej przez szyickich rebeliantów Huti, odbywał się pogrzeb ojca ministra spraw wewnętrznych Dżalala al-Rawiszana, członka nieuznawanego przez wspólnotę międzynarodową rebelianckiego rządu.

Po ataku miejscowe władze Sany podały, że nalotów na salę, w której trwały uroczystości pogrzebowe, dokonała koalicja.

Wśród ofiar ataków są wojskowi i przedstawiciele władz rebeliantów. Według kontrolowanej przez Huti telewizji Al-Masirah, w nalotach zginął m.in. szef władz Sany, Abdel Kader Hilal.

W wyniku bombardowania w sali wybuchł pożar, a budynek się zawalił. Źródła ONZ podały w niedzielę, że zginęło ponad 140 osób, a ponad 525 zostało rannych.

Jemen pogrążony jest w chaosie od 2011 roku, kiedy to społeczna rewolta położyła kres wieloletnim dyktatorskim rządom prezydenta Alego Abd Allaha Salaha. Tylko południowa część kraju wraz z Adenem podlega rządowi uznawanemu przez wspólnotę międzynarodową i popieranemu przez Arabię Saudyjską. Jego władza jest jednak w znacznej mierze iluzoryczna, co wykorzystują aktywne na południu i częściowo wschodzie kraju dżihadystyczne Państwo Islamskie i Al-Kaida.

Od marca 2015 roku sunnicka koalicja arabska zwalcza wspieranych przez Iran szyickich rebeliantów Huti. Oprócz Sany kontrolują oni rozległe terytoria na północy i zachodzie kraju. Saudyjczycy chcą, by władzę w Jemenie całkowicie przejął prawowity prezydent Hadi. Koalicja była jednak wielokrotnie krytykowana przez wspólnotę międzynarodową, m.in. ONZ, według której koalicja jest odpowiedzialna za śmierć około 60 procent spośród co najmniej 3800 cywilnych ofiar konfliktu.


(edbie)