Jedyny ocalały z katastrofy Jak-42 pod Jarosławiem w Rosji opowiedział o ostatnich chwilach przed katastrofą. Samolot rozbił się 7 września. Na pokładzie zginęła cała drużyna hokejowego klubu Lokomotiw Jarosław. "Zrozumiałem, że zaraz się rozbijemy" - opowiada Aleksandr Sizow.

Pasażerowie zaczęli się niepokoić, dlaczego się nie wznosimy. Poczułem, że samolot wyjechał za pas startowy. Oderwaliśmy się od ziemi i zrozumiałem, że spadamy i zaraz się rozbijemy - relacjonuje 50-letni Sizow.

To właśnie Sizow, jako inżynier obsługi naziemnej, przygotowywał Jaka-42 do lotu. Samolot był sprawny, był w idealnym stanie. Jak zwykle nie było żadnych uwag - zapewnia. Dodaje, że cała załoga i on także pracowali z tym samolotem od kilku lat.

Siedziałem razem z pasażerami, a nie w kabinie pilotów, nie miałem zapiętych pasów. Nie wiem, co było powodem katastrofy, ale od razu poczułem, że coś idzie nie tak - opowiada w rozmowie z państwową telewizją Kanał 1. W chwili uderzenia wszystko poleciało i coś mnie silnie uderzyło, całą prawą stronę ciała mam połamaną. W wodzie niczego nie widziałem, ani pożaru, ani samolotu - wspomina.

Sizow, który przeszedł w Moskwie szereg operacji, niebawem wyjdzie ze szpitala. Twierdzi, że chociaż zawodu nie zmieni, to najprawdopodobniej nie będzie już latać.