"Potwierdzenie silnego partnerstwa", "mocny komunikat o jedności NATO" – to komentarze po wizycie prezydenta USA Joe Bidena w Polsce płynące z naszego kraju. Zagraniczne media, komentując podróż amerykańskiego przywódcy, skupiają jednak uwagę na jednym zdaniu, które padło z ust polityka.

Prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden przebywał w Polsce w piątek i sobotę. W programie jego wizyty znalazły się m.in. rozmowy z prezydentem Andrzejem Dudą oraz spotkanie z ukraińskim ministrem spraw zagranicznych Ukrainy Dmytrem Kułebą i szefem resortu obrony Ołeksijem Reznikowem. Biden spotkał się ze stacjonującymi w Polsce amerykańskimi żołnierzami i odwiedził też miejsce, gdzie udzielane jest wsparcie uchodźcom z Ukrainy.

Podczas sobotniego wieczornego wystąpienia na dziedzińcu Zamku Królewskiego w Warszawie amerykański prezydent mówił m.in., że wojna w Ukrainie jest strategiczną porażką Rosji, a Zachód jest silniejszy i bardziej zjednoczony niż kiedykolwiek. Podkreślał, że obrona w ramach art. 5 każdej piędzi terytorium NATO to święty obowiązek. Stwierdził też m.in., że Europa musi zakończyć swoją zależność od paliw kopalnych Rosji.

"Największe mocarstwo Zachodu twardo stoi przy swoich sojusznikach"

"Wizyta Prezydenta Bidena w Polsce potwierdziła, jak silne jest partnerstwo między Stanami Zjednoczonymi a Polską. Amerykanie pracują ramię w ramię z Polakami, stawiając czoła nawet najtrudniejszym wyzwaniom. Mr. President @POTUS, thank you for this important visit" - ocenił na Twitterze ambasador USA w Polsce Mark Brzezinski.

"Wizyta prezydenta Joe Bidena w Polsce w tak ważnym i trudnym dla naszego regionu momencie, kiedy Ukraina od miesiąca broni się przed rosyjską agresją, to bardzo ważne wydarzenie" - napisał z kolei prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski we wpisie na Facebooku. Jego zdaniem wizyta Bidena to nie tylko symbol i gest, ale także "twarda, konkretna polityka". 

"To oczywiście przede wszystkim mocny komunikat o jedności NATO w momencie poważnej próby. Potwierdzenie, że największe mocarstwo Zachodu twardo stoi przy swoich sojusznikach. Że jest obecne na wschodniej flance Sojuszu w chwili poważnego zagrożenia. I czytelny sygnał solidarności z naszymi ukraińskimi przyjaciółmi" - napisał.

Jak stwierdził, przesłanie prezydenta Bidena podczas dwóch dni spędzonych w Polsce dalece wykraczało poza kwestie związane stricte z sytuacją bezpieczeństwa oraz potrzeb humanitarnych.

"Znakomite, mocne przemówienie na dziedzińcu Zamku Królewskiego w Warszawie było potężnym manifestem demokraty z krwi i kości. Było zresztą dokładnie zbieżne z tym, co mówiłem Panu Prezydentowi Bidenowi podczas spotkania na PGE Narodowy" - napisał Trzaskowski.

Zdaniem Trzaskowskiego wizyta Bidena to także test dojrzałości dla nas wszystkich. "Test sprawności działania, strategicznego planowania i odpowiedzialności. Test z polityki, która jest służbą ludziom, zwłaszcza słabszym i atakowanym, a nie wyłącznie wymianą ciosów w mediach społecznościowych" - napisał.

Jedno zdanie

Zagraniczne media, relacjonując wizytę Bidena w Polsce, skupiły się głównie na uwadze amerykańskiego prezydenta, dotyczącej Władimira Putina. 

"Na litość boską, ten człowiek nie może pozostać u władzy" - powiedział przywódca Stanów Zjednoczonych podczas wystąpienia na dziedzińcu Zamku Królewskiego w Warszawie. 

"Washington Post" przypomniał w tym kontekście wypowiedź Bidena z czasów kampanii prezydenckiej, gdy mówił on, że słowa prezydenta USA mają swą wagę. Stało się cos bezprecedensowego - pisze "Washington Post". "Coś, co odwraca całą dotychczasową politykę Stanów Zjednoczonych, podając w wątpliwość twierdzenia wysokich urzędników administracji, w tym sekretarza stanu Antony'ego Blinkena, że zmiana reżimu (w Moskwie) nie jest celem". Gazeta zauważa, że pod względem radykalizmu wypowiedź Bidena idzie dalej niż wszystkie oświadczenia prezydentów USA z czasów zimnej wojny.

Biały Domu natychmiast zresztą wystąpił z wyjaśnieniami. "Prezydentowi chodziło o to, że nie można pozwolić Putinowi na sprawowanie władzy nad sąsiadami lub regionem. Nie mówił o władzy Putina w Rosji ani o zmianie reżimu" - wyjaśnił przedstawiciel Białego Domu w wiadomości przekazanej dziennikarzom towarzyszącym prezydentowi.

Część ekspertów sugeruje, że słowa Bidena nie były sygnałem zmiany polityki, ale raczej "wynikiem potknięcia".

Myślę, że była to taka gafa płynąca serca. (...) Gdyby Biden mógł zamknąć oczy i pomyśleć 10 życzeń, to jednym z nich byłaby na pewno zmiana przywództwa w Rosji - ocenił Aaron David Miller ekspert współpracujący z Carnegie Endowment for International Peace.

Do tej pory sam Biden, jak i przedstawiciele jego administracji odrzucali sugestie, że celem strategii USA jest obalenie Putina. Jednocześnie sam gospodarz Białego Domu w ostatnich dniach zaczął znacznie ostrzej wypowiadać się o rosyjskim prezydencie, nazywając go zbrodniarzem wojennym, mordercą i rzeźnikiem.

Biden się pomylił?

Wypowiedź Bidena krytycznie skomentowały również brytyjskie media. Jak oceniają gazety na Wyspach może to wzmocnić narrację prezydenta Rosji.

"Jego (Bidena - przyp. red.) przemówienie spotkało się z aplauzem Polaków i Ukraińców na widowni, ale w Waszyngtonie opadły szczęki. W ciągu kilku minut Biały Dom opublikował sprostowanie - nie, Stany Zjednoczone nie dążą do zmiany reżimu w Moskwie. Biden w jakiś sposób się pomylił. Z tej gafy Bidena nie będzie tak łatwo wybrnąć. Być może administracja Bidena tak szybko zareagowała, ponieważ ma w tym wprawę. Nie był to pierwszy raz, gdy ich szefowi zdarzyło się odejść od tekstu, nie był to nawet pierwszy raz w tym tygodniu" - pisze "Daily Telegraph".

Jak dodaje, ta improwizowana uwaga będzie w oczach Putina potwierdzała to, w co rosyjski prezydent wierzył od samego początku - że prawdziwą, niewypowiedzianą polityką USA jest zmiana reżimu, dzięki czemu wojna, którą prowadzi, staje się walką nie tylko o Ukrainę, ale także o jego osobiste przetrwanie.

Gazeta przypomina, że Putin ma ponoć obsesję na punkcie nagrań pokazujących ostatnie chwile życia libijskiego dyktatora Muammara Kaddafiego, który został obalony w czasie prowadzonej przez Zachód interwencji. "Putin od tamtej pory wierzy, że Zachód przyjdzie po niego, więc prezydent USA otwarcie wzywający do jego obalenia tylko potwierdził jego najgorsze obawy" - wskazuje "Daily Telegraph".

"To godna podziwu opinia, ale wyrażenie jej przez Bidena było błędem. (...) (Urzędnicy w Białym Domu) wiedzą, nawet jeśli Biden na chwilę o tym zapomniał, że Putin jest zdeterminowany, by walczyć z USA. Światopogląd prezydenta Rosji zdaje się opierać na mitycznej historii narodu wielkoruskiego, do którego należą także Ukraińcy i inni Eurazjaci, toczącego cywilizacyjną walkę z dekadenckim Zachodem, któremu przewodzi podupadła moralnie Ameryka" - tak komentuje z kolei wypowiedź Bidena "The Independent".

"Wezwanie prezydenta Joe Bidena do odsunięcia Władimira Putina od władzy wywołało alarm wśród amerykańskich ekspertów ds. polityki zagranicznej, którzy obawiają się, że może to doprowadzić do eskalacji napięć nawet po tym, jak Kreml redukuje swoje cele wojenne na Ukrainie" - pisze "Daily Mail".

Prezydent USA chce zmiany reżimu w Moskwie?

"Po przemówieniu zastanawiano się, czy była to polityczna zapowiedź prezydenta Stanów Zjednoczonych i ujawnienie zamiarów (...) Innymi słowy: czy Biden chce zmiany reżimu w Moskwie? A może jego celem jest faktyczne doprowadzenie do zmiany reżimu poprzez presję gospodarczą, polityczną, a nawet militarną?" - zastanawia się niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung" (SZ).

W ocenie niemieckiej gazety jest to "najwyżej połowa prawdy, bo oczywiście Biden mówił o rządach Putina w Rosji i nad Rosją. Zdanie to nie mogło być inaczej zrozumiane".

"Rząd USA rozumie, że paranoidalnemu dyktatorowi z problemami militarnymi i grożącemu użyciem broni nuklearnej nie należy dawać powodów do obaw, gdy chodzi o przetrwanie polityczne lub osobiste. Pozwolenie Putinowi na myślenie, że USA chcą, by skończył jak Saddam Husajn w Iraku czy Muammar Kaddafi w Libii, nie jest mądrym pomysłem" - zauważa SZ. 

Z drugiej strony nie widać wyjścia z kryzysu, związanego z osobą Putina. "I na pewno nie ma powrotu do normalności. (Putin) wyraźnie dał do zrozumienia, że chce zburzyć filary porządku, które gwarantowały pokój w Europie od zakończenia zimnej wojny i wciągnąć kontynent z powrotem w ciemne, niebezpieczne czasy. I że dosłownie chce kroczyć po trupach, nie tylko rosyjskich dysydentów, ale także ukraińskich dzieci" - dodaje gazeta i zastanawia się, gdzie zatrzyma się ostatecznie Putin. 

"Wypowiedź Bidena nie była groźbą pod adresem Putina, nie była też przypadkowym przyznaniem się, że Stany Zjednoczone w istocie pracują nad obaleniem rosyjskiego prezydenta (nawet, jeśli zwolennicy spisku twierdzą, że tak właśnie jest)" - pisze "SZ". Przypomina, że w przypadku konfliktu rosyjsko-ukraińskiego Biden a priori wykluczył możliwość interwencji amerykańskiej, jak to miało miejsce w Iraku czy Libii.

"Zamiast tego (Biden) wypowiedział w Warszawie prawdę prostą i zarazem gorzką, z której każdy rząd musi wyciągnąć własne wnioski: Dopóki Władimir Putin będzie u władzy, Europa nie będzie mogła żyć w pokoju" - podsumowuje "Sueddeutsche Zeitung".

Blinken zapewnia: Nie mamy planów zmiany reżimu w Rosji

Dziś głos w sprawie zabrał także sekretarz stanu USA Antony Blinken, który zaprzeczył jakoby Stany Zjednoczone miały jakiekolwiek plany doprowadzenia do zmiany reżimu w Rosji lub gdziekolwiek indziej. Według Blinkena, Biden po prostu zwrócił uwagę na to, że Putinowi nie można pozwolić na prowadzenie wojny z Ukrainą.

Myślę, że prezydent, Biały Dom, podkreślił wczoraj wieczorem, że po prostu prezydent Putin nie może być upoważniony do prowadzenia wojny lub angażowania się w agresję przeciwko Ukrainie lub komukolwiek innemu - powiedział Blinken podczas wizyty w Izraelu.

Jak wiecie i jak wielokrotnie od nas słyszeliście - nie mamy strategii zmiany reżimu w Rosji ani nigdzie indziej. W tym przypadku, jak w każdym innym przypadku, zależy to od ludności danego kraju, od narodu rosyjskiego - podkreślił.