Japońska Izba Reprezentantów przyjęła kontrowersyjną ustawę, dzięki której rząd chce zwalczać przestępczość zorganizowaną. Opozycja obawia się, że uniemożliwi ona jakiekolwiek protesty przeciw władzy, a partii rządzącej umożliwi nadużycia.

Japońska Izba Reprezentantów przyjęła kontrowersyjną ustawę, dzięki której rząd chce zwalczać przestępczość zorganizowaną. Opozycja obawia się, że uniemożliwi ona jakiekolwiek protesty przeciw władzy, a partii rządzącej umożliwi nadużycia.
Shinzo Abe /KIMIMASA MAYAMA /PAP/EPA

Rządząca w Japonii Partia Liberalno-Demokratyczna utrzymuje, że celem przyjęcia nowej legislacji, nazywanej "ustawą o spiskach", jest dostosowanie japońskiego prawa do międzynarodowych norm, i że dzięki niej będzie można ratyfikować Konwencję Przeciw Ponadnarodowej Przestępczości Zorganizowanej ONZ, którą japońskie władze podpisały w 2000 roku. Ustawa ma według władz zagwarantować też większe bezpieczeństwo podczas letnich Igrzysk Olimpijskich w Tokio w 2020 roku.

Yoshihide Suga, szef gabinetu premiera Shinzo Abego, odniósł się we wtorek do zamachu w Manchesterze: Żeby walczyć z przestępczością zorganizowaną wewnątrz i na zewnątrz Japonii, niezwykle ważna jest bliższa współpraca z innymi krajami.

Dodał, iż ma nadzieję, że nowe prawo zostanie jak najszybciej wprowadzone w życie. Minister sprawiedliwości Katsutoshi Kaneda, który odpowiada za debatę nad "ustawą o spiskach" powiedział, że przyjęcie tego prawa przez izbę niższą parlamentu świadczy o tym, iż zrozumiano, że ma ono na celu ochronę obywateli.

Opozycja, znawcy prawa oraz organizacje obywatelskie uważają, że ustawa nie będzie odnosić się jedynie do przestępczości zorganizowanej i będzie ją można stosować wobec pojedynczych obywateli.

Niepokoi ich też fakt, że nowe przepisy mogą umożliwić zbyt daleko posunięty nadzór nad mieszkańcami Japonii.

Japońskie media podkreślają, że ustawa ta może naruszać prawa człowieka. Agencja Kyodo przypomina, że już trzy projekty ustaw oparte na podobnych założeniach nie zostały przyjęte przez parlament, ponieważ budziły podobne zastrzeżenia.

Poczynania rządu w związku z forsowaniem tej ustawy krytykuje również specjalny wysłannik ONZ Joe Cannataci, który twierdzi, że jej przepisy są niedookreślone i w związku z tym pozostawiają zbyt wiele miejsca do interpretacji stanowiącej naruszenie prawa do prywatności oraz podstawowych swobód obywatelskich.

Przyśpieszanie procesu legislacyjnego "może mieć szkodliwy wpływ na prawa człowieka, ponieważ forsowanie procedur (...) ogranicza szeroką debatę publiczną w tej ważnej sprawie" - powiedział Cannataci.

W poniedziałek Suga nazwał zarzuty przedstawiciela ONZ "wysoce niepoprawnymi". We wtorkowej wypowiedzi dla dziennika "Japan Times" Cannataci uznał słowa Sugi za "puste i pełne złości".

We wtorek przed budynkiem parlamentu w Tokio manifestowało około 1,5 tys. osób. Domagano się odrzucenia ustawy, która zdaniem protestujących może godzić w wolności .

Ustawa trafiła do japońskiego senatu, czyli Izby Radców, gdzie będzie przedmiotem obrad podczas sesji trwającej do 18 czerwca. Ze względu na rozpoczynającą się w czwartek wizytę Abego we Włoszech, gdzie weźmie udział w szczycie G7, debata została odłożona na przyszły tydzień.

Przyjęty we wtorek projekt ustawy zakłada odpowiedzialność karną za zmowę przestępczą w ramach organizacji lub grupy liczącej co najmniej dwie osoby, która popełni czyn niedozwolony(ustawa identyfikuje 277 takich przestępstw), lub będzie się przygotowywać do popełnienia takiego czynu.

(az)