Iran nie wyklucza wydalania europejskich dyplomatów w reakcji na postawę państw zachodnich, krytykujących działania Teheranu po kontrowersyjnych wyborach prezydenckich. Rzecznik irańskiego MSZ Hasan Kaszkawi oświadczył w poniedziałek, że na temat takiego drastycznego posunięcia trwają narady w resorcie oraz w parlamencie. Jeszcze w poniedziałek szef dyplomacji Iranu Manuszehr Mottaki ma rozmawiać w tej sprawie z właściwą komisją parlamentarną.

Komisja spraw zagranicznych irańskiego parlamentu już wezwała MSZ do ponownego rozważenia stosunków z Wielka Brytanią, którą Teheran oskarża o próby ingerowania w wybory prezydenckie, kwestionowane przez irańską opozycję. Członkowie komisji bezpieczeństwa narodowego i spraw zagranicznych poważnie skrytykowali postawę Wielkiej Brytanii - powiedział w poniedziałek rzecznik komisji Kazem Dżalali, cytowany przez agencję ISNA.

Przewodniczący parlamentu Ali Laridżani już w niedzielę zapowiadał rewizję stosunków z zagranicą, w tym z Wielką Brytanią, Niemcami i Francją, czyli krajami, które w sporze o irański program nuklearny prowadzą negocjacje z ramienia Unii Europejskiej. Kraje te opowiedziały się po stronie irańskiej opozycji, zarzucającej władzom sfałszowanie wyborów z 12 czerwca i domagającej się ich powtórzenia oraz wolności zgromadzeń.

Wcześniej władze Iranu ponownie oskarżyły Zachód o podsycanie niepokojów w kraju. Jak oświadczył rzecznik MSZ Hassan Kaszkawi, w wielu krajach europejskich oraz w Ameryce zamiast zachęcać ludzi, by korzystali z demokratycznych mechanizmów, udziela się poparcia zwolennikom zamieszek. Ostrzegł, że Iran nie będzie akceptował szerzenia anarchii i wandalizmu przez mocarstwa zachodnie oraz zachodnie media.

W niedzielę także prezydent Iranu Mahmud Ahmadineżad zażądał od Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, by kraje te zaprzestały ingerowania w wewnętrzne sprawy irańskie. Zarówno Waszyngton, jak i Londyn odrzuciły oskarżenia.