Irakijczycy wzięli udział w historycznym głosowaniu – pierwszych wyborach powszechnych od czasu obalenia reżimu Saddama Husajna. Wybory przedstawicieli stałego parlamentu i rządu stały się okazją dla George’a Busha, by bronić decyzji o inwazji na Irak.

Mówili, że weszliśmy do Iraku z powodu ropy, z powodu Izraela, mówili również, że oszukaliśmy Amerykanów. Jak długo i na jaką skalę tam zostaniemy, będzie zależeć od tego, kiedy terroryści i ludzie Saddama przestaną zagrażać irackiej demokracji, a nie od grafika ułożonego w Waszyngtonie - powiedział George Bush. Musiał też przyznać, że nie potwierdziły się informacje o broni masowego rażenia, posiadanej przez Irak.

Wybory przebiegły stosunkowo spokojnie. Pierwsze doniesienia mówią o bardzo wysokiej frekwencji.

Irakijczycy głosowali po raz trzeci w tym roku. W styczniu wybrali tymczasowy parlament, a w październiku zatwierdzili w referendum napisaną przez ten parlament stałą konstytucję państwa. Dzisiejsze wybory zakończyły formalnie okres budowy struktur demokratycznych w Iraku, zapoczątkowany po obaleniu Saddama przez wojska USA wiosną 2003 roku.

Głosować mogło 15 milionów Irakijczyków. Ostateczne rezultaty głosowania mogą być znane dopiero za dwa - trzy tygodnie, bo 45 mandatów rozdzieli się według skomplikowanej metody dopiero po obliczeniu wyników w prowincjach.