W północnoindyjskim stanie Uttar Pradeś rozpoczęła się akcja Anty-Romeo. Policja wyłapuje młodych mężczyzn, którzy uporczywie gapią się na kobiety. "Dręczenie Ewy" jest ogromnym problemem w Indiach, lecz istnieją obawy, że policja będzie łapać młode pary.

Ajay i Krishna lubią przesiadywać na stacji głównej Gorakhpur, miasta na północy Indii w stanie Uttar Pradeś. To ważny węzeł kolejowy i siedziba północno-wschodniego regionu Indyjskich Kolei z pięknymi budynkami z czasów kolonialnych. Dworzec otwarto pod koniec XIX wieku i rozbudowano do dziesięciu peronów, włączając najdłuższy na świecie o długości 1,3 km.

Ajay i Krishna, którzy studiują zarządzanie na miejscowym uniwersytecie, nie są jednak amatorami kolei, nie bawią się w obserwowanie pociągów i mają w nosie brytyjską architekturę.

Lubimy dziewczyny! - wykrzykują zgodnym chórem. Lubimy patrzeć na dziewczyny, a na dworcu jest ich bardzo dużo - mówią. Zaraz dodają, że na uniwersytecie też są dziewczyny, ale nie wypada patrzeć tam na nie w ten sam sposób jak na dworcu. Zaraz ktoś się może doczepić. Za to na stacji Gorakhpur jest tyle ludzi, że mogą patrzeć na dziewczyny, aż im "gałki w oczach pękną".

"Indyjska kobieta, gdy wychodzi z domu, chce być ślepa i głucha"

Mężczyźni w Indiach potrafią gapić się na dziewczyny w tak nieprzyjemny i uporczywy sposób, że człowiekowi robi się niedobrze - opowiada Nivedita Pandey, atrakcyjna, wysoka trzydziestolatka, która przez kilka lat pracowała w organizacjach pozarządowych w północnych Indiach. Kiedy dziewczyna dorasta, nagle odkrywa, że jest towarem, jej ciało jest na ulicznej wystawie do oglądania, a często do obmacywania - tłumaczy wzburzona.

To złe spojrzenia. Uczymy się unikania tych spojrzeń. Chcemy być niewidzialne - mówi Namrata Fernandes z Goa. Opowiada, że indyjska kobieta, gdy wychodzi z domu, chce być ślepa i głucha. Żeby nie widzieć spojrzeń i nie słyszeć tych seksistowskich uwag i obelg - dodaje.

Na takie zachowanie w Indiach ukuto miejscowe określenie - dręczenie Ewy. Trudno przemóc się i zareagować na takie zachowanie. Nigdy nie wiadomo, jaka będzie reakcja tłumu. Może ujmie się za dziewczyną, może będzie biernie obserwować, a może przyłączy się do obelg - tłumaczy Namrata, która określa siebie jako aktywną feministkę. Mówi, że powinna reagować, ale za każdym razem kalkuluje ryzyko.

Ajay i Krishna nie widzą problemu. My tylko patrzymy. Każdy ma prawo patrzeć, to wolny kraj, prawda? - mówią zgodnie. Czasami sobie też pożartujemy, ale to już między nami i nikt tego nie słyszy - dodają.

Siedzą bezczynnie w publicznych miejscach i gapią się na kobiety

Nowy premier stanu Uttar Pradeś, Yogi Adityanath ma zgoła odmienne zdanie. Kilka dni po objęciu rządów w najbardziej ludnym stanie Indii powołał jednostki policji nazywane przez prasę Anty-Romeo. Policjanci mają za zadanie szukać Romeów takich jak Ajay i Krishna, którzy siedzą bezczynnie w publicznych miejscach i gapią się na kobiety.

W samym Gorakhpur, gdzie Yogi Adityanath jest jednocześnie głównym kapłanem najważniejszej świątyni, policja wzięła sobie do serca wytyczne nowego szefa.

Złapaliśmy około 50 Romeów, którzy bez widocznej potrzeby kręcili się wokół koledżów dla dziewcząt i hosteli - powiedziała dziennikowi DNA Charu Nigam, oficer dowodząca całą akcją.

Grupa Romeów po wezwaniu rodziców, którzy mają przemówić do rozsądku młodym mężczyznom, została zwolniona z aresztu. Charu Nigam zapowiedziała, że łapanki będą trwały, dopóki chłopcy nie zmienią swoich zwyczajów.

Grożą wyłapywaniem par i zaciąganiem siłą przed ołtarz

Podczas akcji zgarnięto przy okazji kilka osób, które odbierały swoje siostry ze szkoły lub hostelu. W Lucknow, stolicy stanu, aresztowano tylko dwie osoby, w innych miejscach zazwyczaj przepędzano młodych ludzi z publicznych parków, aby "odzyskać przestrzeń publiczną".

Wcześniej takie nieoficjalne akcje były już w Goa i Bengalurze" - mówi Namrata. Zazwyczaj chodziło o łapanie młodych par i szantażowanie ich przed rodzicami. Taka policja obyczajowa - ocenia młoda kobieta.

Oprócz policji, bojówki radykałów hinduistycznych od czasu do czasu patrolują największe miasta Indii. Akcja powtarza się w czasie Walentynek, gdy radykałowie grożą wyłapywaniem par i zaciąganiem siłą przed ołtarz na ceremonię ślubną.

Yogi Adityanath, premier Uttar Pradeś, w przeszłości sam organizował podobną bojówkę, dlatego komentatorzy obawiają się, że akcja Anty-Romeo ma nie tyle bronić kobiety, co umocnić patriarchat w społeczeństwie.

W północnych Indiach powszechne są tzw. sądy wioskowe, które pilnują, żeby nie dochodziło do romansów, a nie daj Boże małżeństw międzykastowych - tłumaczy Nakul Sawhney, autor głośnego dokumentu o sądach wioskowych. Wyroki potrafią być straszne, od wybatożenia dziewczyny do zabójstwa. Wszystko w obronie honoru rodziny - opowiada. Dlatego, nawet w pozornie postępowych domach, kochanków trzyma się w ukryciu - tłumaczy Namrata. A często pozostaje uciec z domu przed zemstą rodziny - dodaje.

W Delhi działają "Komandosi Miłości" - organizacja pozarządowa, która daje schronienie parom uciekającym przed rodzicami. Cały system działa niczym ochrona świadków zeznających w procesach mafii. Pary najpierw ukrywane są w prywatnych mieszkaniach nawet przez kilkanaście miesięcy. Potem wyprowadzają się na przeciwny kraniec Indii, używają zmienionych imion i nazwisk.

A wszystko zaczyna się od dręczenia Ewy
- ocenia Pandey, która mieszka obecnie w USA. Tutaj też nie wszystko jest idealne, ale przynajmniej można wyjść swobodnie na ulicę - kończy.

Z Gorakhpur Paweł Skawiński