Ksenofobiczna "Partia Wolności" Geerta Wildersa okazała się największym przegranym w holenderskich wyborach do parlamentu. Z pierwszych danych wynika, że ugrupowanie straciło 13 miejsc w 150 osobowym parlamencie.

Na początku lutego RMF FM i RMF24 uruchomiły akcję "Tulipan to lipa" - była to nasza odpowiedź na portal założony przez Geerta Wildersa. Polityk zachęcał do wysyłania skarg na Polaków pracujących w Holandii. Na naszych stronach w internecie umieściliśmy plakat protestacyjny. Mogliście go ściągać, i umieszczać na serwisach społecznościowych. Można go było również wysłać np. do ambasady Holandii lub do szefa Partii Wolności.

W ten sposób chcieliśmy uświadomić Holendrom, że ich dobrobyt to także zasługa pracy Polaków oraz tego, że kupujemy holenderskie towary w polskich sklepach. Na ksenofobię - odpowiedzieliśmy humorem. Okazuje się, że mieliśmy rację. "Lipą" okazał się bowiem sam portal, który zamiast zbierać skargi na naszych rodaków, jak planowali pomysłodawcy, posłużył do skarżenia się na założycieli tej strony.

Również i teraz, przy okazji wyborów do parlamentu, Holendrzy postanowili zagrać na nosie Wildersowi. Wstępne dane wskazują, że w głosowaniu zwyciężyła partia liberalna (VVD) obecnego premiera Marka Rutte oraz socjaldemokratyczna (PvdA). Wygląda na to, że Holandia znudziła się już pustymi obietnicami populistów i zwróciła się w kierunku umiarkowanych partii proeuropejskich. Dla mieszkających w Holandii Polaków to powód do ostrożnego optymizmu.

Liberalna partia Marka Rutte zdobyła 41 miejsc w parlamencie. Socjaldemokratyczna PvdA może liczyć na około 40 mandatów. Holendrzy wybrali partie, które oferują pragmatyczne rozwiązania nawet jeśli okażą się one bolesne - mówi w rozmowie z korespondentką RMF FM wieloletni obserwator holenderskiej sceny politycznej: Krzysztof Znarowski.

Twórcę "Partii Wolności" najwyraźniej zawiódł instynkt polityczny. Holendrom już nie zależy na opuszczeniu Unii Europejskiej, ale na zmaksymalizowaniu zysków jakie z niej czerpią.

Najwięcej powodów do dumy z wyników wyborów ma Diederik Samsom i jego PvdA która wróciła z politycznego niebytu. Samsom ma wiele sympatii do Polski, bardzo pozytywnie mówił o naszym kraju podczas otwarcia polskiej wystawy w Keukenhof. Przyjął także polskich demonstrantów w Hadze, gdy protestowali przeciwko antypolskiemu portalowi.

Niektórzy publicyści nie wykluczają koalicji liberałów i socjaldemokratów. Wyniki wyborów napawają optymizmem, jednak trzeba być ostrożnym w politycznych ocenach. Proeuropejskie partie nie zrezygnują całkowicie z prób ograniczenia imigracji zarobkowej. Jednak obdarzony silnym charakterem Diderik Samsom powinien bez większych problemów wymusić na uległym Marku Rutte, kurs bardziej przyjazny Polakom i Europie.

Geert Wilders: Holender, który nienawidzi Polaków

Geert Wilders z "Partii Wolności" odziedziczył elektorat po zamordowanym w 2002 roku Pimie Fortuynie, pierwszym holenderskim polityku, który złamał zasadę oficjalnej, holenderskiej tolerancji i głośno nawoływał do powstrzymania muzułmańskiej imigracji do Holandii. W 2008 roku zasłynął wyemitowaniem antyislamskiego filmu, który pokazuje Koran wytatuowany na skórze kobiety. Porównywał Koran do "Mein Kampf" Hitlera. Apelował o wprowadzenie zakazu budowy meczetów w Holandii.

Swoje antyislamskie nastawienie zastąpił następnie nastawieniem antypolskim. Konkurował pod tym względem z ministrem ds. socjalnych Henkiem Kampem, który nawoływał do deportacji bezrobotnych Polaków.