Hiszpańskie linie lotnicze odwołały wszystkie loty aż do 6 rano w niedzielę z powodu strajku kontrolerów lotu. Iberia zaapelowała do pasażerów, aby pozostali w domach lub hotelach i nie przyjeżdżali na lotniska. Szacuje się, że ucierpi na tym co najmniej 250 tysięcy podróżnych. Podobnie zachował się tani przewoźnik Ryanair, który na swej stronie internetowej napisał, że dalsze decyzje będą znane wieczorem.

Hiszpańscy kontrolerzy opuścili stanowiska pracy wczoraj o godzinie 17.00. Zmusiło to władze do zamknięcia przestrzeni powietrznej kraju. Tysiące ludzi musiało zrewidować swe plany przed weekendem i świętami w przyszłym tygodniu. Najbliższy poniedziałek, 6 grudnia, jest w Hiszpanii od 1978 roku Dniem Konstytucji, a w środę, 8 grudnia, przypada Święto Niepokalanego Poczęcia.

Rząd wzywał wcześniej kontrolerów lotów do "natychmiastowego" powrotu do pracy. Informował też, że w przeciwnym razie wojsko przejmie kontrolę nad przestrzenią powietrzną kraju. Faktycznie doszło do tego wczoraj wieczorem. Wojskowi nie mają jednak doświadczenia w pracy na cywilnych lotniskach.

Władze grożą też wprowadzeniem stanu wyjątkowego. Jeśli do tego dojdzie kontrolerzy będą musieli wrócić do pracy pod groźbą sankcji karnych, włącznie z więzieniem.

Kontrolerzy masowo wzięli zwolnienia lekarskie na znak protestu przeciwko oszczędnościowym planom rządu. Zakładają one częściową prywatyzację lotnisk i przekazanie prywatnemu sektorowi zarządzania portami lotniczymi w Madrycie i Barcelonie. Spór toczy się głównie o godziny pracy kontrolerów ruchu lotniczego. Rozgorzał on na nowo wczoraj, gdy okazało się, że zostaną im obcięte nadgodziny. Doprowadzi to do obniżenia rocznych zarobków tej grupy zawodowej z 350 tysięcy euro do około 200 tysięcy euro.