W Szkocji otwarto lokale wyborcze. Rozpoczęło się historyczne referendum. Szkoci decydują, czy po 300 latach oderwać się od Zjednoczonego Królestwa. Do głosowania uprawnionych jest 4,4 miliona osób. Głosowanie z bliska śledzi nasz specjalny wysłannik - Krzysztof Berenda.

Relacje naszego specjalnego wysłannika do Szkocji w Faktach RMF FM i na RMF24.PL.

Jak informuje nasz dziennikarz, przed lokalami w Edynburgu od rana ustawiają się kolejki. 47 procent Szkotów jest za niepodległością od Wielkiej Brytanii. 53 procent - przeciw. Jednak - przy siedmiu procentach niezdecydowanych wyborców - możliwa jest niespodzianka. Głosować można do 23 czasu polskiego. Brytyjski premier David Cameron zaapelował rozpaczliwie do Szkotów. Zostańmy razem, bo wasza decyzja będzie nieodwracalna. Jeżeli dziś nas zostawicie, nie będzie drugiej - powiedział.

Po zamknięciu lokali wyborczych głosy będą natychmiast liczone i przekazywane do sprawdzenia w Edynburgu. Z kolei głosy z odległych wysp będą transportowane do stolicy statkami i śmigłowcami. Stacje telewizyjne i ośrodki badania opinii publicznej zapowiedziały, że nie będzie sondaży exit poll.

Ewentualna secesja Szkocji byłaby dla Zjednoczonego Królestwa historycznym ciosem, porównywalnym jedynie z oderwaniem się Irlandii w 1922 roku. Jeżeli Szkoci w czwartkowym referendum zagłosują za niepodległością, to ich kraj faktycznie uzyska ją dopiero 24 marca 2016 roku, bowiem przez blisko półtora roku trwać będą prace konwentu konstytucyjnego. Będzie on musiał zdecydować m.in. o kształcie systemu prawnego niepodległej Szkocji i jej walucie oraz skutecznie przeprowadzić secesyjne negocjacje z Londynem, dotyczące choćby wysokości brytyjskiego długu, jaki rząd w Edynburgu musiałby przejąć na siebie.