Decyzja sądu apelacyjnego w Tajlandii o ekstradycji do USA rosyjskiego handlarza bronią Wiktora Buta wywołała napięcie w stosunkach amerykańsko-rosyjskich - pisze "Washington Post". Rosja zarzuca Tajlandii, że o decyzji sądu rozstrzygnęły względy. Rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow nazwał werdykt sądu "nielegalnym i politycznym", mówiąc, że przesądziła o nim "silna presja z zewnątrz".

But siedział dwa lata w tajskim areszcie i sąd niższej instancji rok temu odmówił jego ekstradycji do USA.

Były wysoki funkcjonariusz USA ds. walki z terroryzmem Juan Zarate, który zarządził operację prowadzącą do aresztowania Buta w Tajlandii w 2008 r., uważa, że Rosjanie obawiają się jego zeznań w sądzie amerykańskim. Zwrócił on uwagę na powiązania "handlarza śmierci" z rosyjskimi służbami specjalnymi. Być może ci ludzie obawiają się teraz tego, co on wie i może powiedzieć, gdy wyląduje w sali sądowej w Nowym Jorku - powiedział Zarate.

Handlarz bronią, który miał do dyspozycji flotę rosyjskich samolotów transportowych i kierował międzykontynentalną siatką ponad 10 lat, nawet by nie przeżył - nie mówiąc o sukcesach w swej działalności - gdyby nie miał błogosławieństwa i poparcia wpływowych rosyjskich funkcjonariuszy - twierdzą wypowiadający się anonimowo dla "Washington Post" przedstawiciele administracji USA.

Butowi zarzuca się, że zaopatrywał w broń uczestników wojen domowych w Ameryce Południowej, na Bliskim Wschodzie i w Afryce. Jego klientami byli m.in.: oskarżony o zbrodnie wojenne były prezydent Liberii Charles Taylor i dyktator Libii Muammar Kadafi.

Dwóm agentom policji udającym pośredników w handlu bronią But powiedział, że dostarczy wszystkiego, czego potrzeba lewicowym partyzantom-terrorystom z ugrupowania FARC w Kolumbii, którzy czerpią dochody z przemytu narkotyków. Agenci ci informowali go, że broń jest potrzebna do walki z wojskami amerykańskimi pomagającymi kolumbijskim siłom rządowym - chodziło głównie o broń przeciwlotniczą do zestrzeliwania amerykańskich samolotów.

Sprzedając broń, But wielokrotnie łamał embargo uchwalone przez ONZ i USA. Ironią jest fakt, że wśród jego klientów była także armia amerykańska w Iraku i agencje pomocy zagranicznej ONZ.