Grecja świętuje Dzień Niepodległości skromniej niż zazwyczaj - z powodu kryzysu finansowego. W dorocznej paradzie wojskowej w Atenach nie biorą udziału czołgi ani samoloty.

Również podczas następnej defilady w październiku sprzęt ten nie zostanie użyty. Przedstawiciele Ministerstwa Obrony powiedzieli w telewizji państwowej, że decyzja ta pozwoli zaoszczędzić około 5 mln euro.

W Atenach już od rana czuć było świąteczną atmosferę. Ruch uliczny w peryferyjnych dzielnicach i w centrum był zdecydowanie mniejszy niż zazwyczaj. Większość sklepów nie została otwarta. Od godz. 9 odświętnie ubrane rodziny greckie podążały do centrum, na Plac Konstytucji - miejsce głównych obchodów Dnia Niepodległości. Wszyscy kupowali miniaturowe flagi Grecji od ulicznych sprzedawców. Handlowali nimi głównie Pakistańczycy i Afgańczycy (cena: około jednego euro).

Trybuny honorowe ustawiono na ul. Emilii naprzeciw Placu Konstytucji i gmachu parlamentu. Schody prowadzące do parlamentu od strony Placu Konstytucji zabezpieczone zostały przez policjantów, a także brygady szturmowe zaopatrzone w tarcze.

Mimo napiętej sytuacji na razie nie doszło do żadnych zamieszek i demonstracji. Młodzież i anarchistów, których można było zaobserwować na Placu Konstytucji, skutecznie odstraszyły policyjne patrole. Funkcjonariusze patrolowali centrum miasta. Przed Sejmem zaparkowało kilkanaście wojskowych ciężarówek, których widok skutecznie tłumił emocje.

Grecja boryka się z deficytem w wysokości 12,7 proc. PKB oraz 300-miliardowym długiem publicznym. Pomoc dla tego kraju będzie jednym z tematów rozpoczynającego się dwudniowego szczytu Unii Europejskiej w Brukseli.