40 lat temu Amerykanie zgubili na Grenlandii bombę atomową. Do dziś jej nie odnaleziono - ujawnia brytyjska sieć BBC. Bomba znajdowała się na pokładzie samolotu B52, który roztrzaskał się niedaleko bazy lotniczej Thule.

Latająca forteca znajdowała się nad Grenlandią, gdy w kabinie samolotu wybuchł pożar. Piloci nie zdołali go ugasić i musieli się katapultować. Potężny B52 z czterema bombami atomowymi na pokładzie runął na lodową powłokę Grenlandii. Wiedziałem, że nie mieliśmy szans - mówi jeden z pilotów, do którego dotarła ekipa BBC:

Na miejsce katastrofy natychmiast wysłano ekipy ratunkowe. Odnalazły one szczątki trzech głowic nuklearnych. Czwarta roztopiła skorupę lodu i utonęła w oceanie. Dalsze poszukiwania, przeprowadzone przez amerykańską łódź podwodną, nie przyniosły rezultatów. Bomba nie była uzbrojona, ale gdyby nastąpiło jej rozszczelnienie i wyciek radioaktywnego materiału, doszłoby do skażenia na wielką skalę.