Francja apeluje o przeprowadzenie "niezależnego śledztwa" w sprawie sobotnich nalotów na uczestników pogrzebu w kontrolowanej przez szyickich rebeliantów Huti Sanie - brzmi niedzielny komunikat MSZ Francji. W ataku zginęło 140 osób, a ponad 525 odniosło rany. O atak rebelianci oskarżają międzynarodową koalicję pod egidą Arabii Saudyjskiej. Koalicja stanowczo temu zaprzecza i ogłosiła natychmiastowe wszczęcie śledztwa w sprawie ataku.

Francja apeluje o przeprowadzenie "niezależnego śledztwa" w sprawie sobotnich nalotów na uczestników pogrzebu w kontrolowanej przez szyickich rebeliantów Huti Sanie - brzmi niedzielny komunikat MSZ Francji. W ataku zginęło 140 osób, a ponad 525 odniosło rany. O atak rebelianci oskarżają międzynarodową koalicję pod egidą Arabii Saudyjskiej. Koalicja stanowczo temu zaprzecza i ogłosiła natychmiastowe wszczęcie śledztwa w sprawie ataku.
Sunnicka koalicja arabska od marca 2015 roku zwalcza wspieranych przez Iran rebeliantów Huti /YAHYA ARHAB /PAP/EPA

Francja, głęboko wstrząśnięta, stanowczo potępia atak na Sanę. (...) Wzywa do przeprowadzenia niezależnego śledztwa w sprawie ataku w celu wykrycia jego sprawców - brzmi komunikat rzecznika MSZ Francji Romaina Nadala.

Francja apeluje ponadto do "wszystkich stron (jemeńskiego) konfliktu, by ściśle przestrzegały międzynarodowego prawa humanitarnego"
- czytamy w dokumencie. Rzecznik dodał następnie, że "pogrom ten kolejny raz podkreśla konieczność (wypracowania) politycznego rozwiązania wojny w Jemenie".

Celem sobotnich nalotów była sala, w której trwały uroczystości pogrzebowe związane z pochówkiem ojca ministra spraw wewnętrznych Dżalala al-Rawiszana, członka nieuznawanego przez wspólnotę międzynarodową rebelianckiego rządu. Wśród ofiar ataku są wojskowi oraz przedstawiciele władz rebeliantów.

Wcześniej w niedzielę były prezydent Jemenu Ali Abd Allah Salah, popierany przez Huti, wezwał do ataku na Arabię Saudyjską. Z kolei Stany Zjednoczone, które popierają koalicję pod wodzą Saudyjczyków, po nalocie zapowiedziały natychmiastowe dochodzenie i zrewidowanie amerykańskiej pomocy dla trwającej od ponad półtora roku kampanii koalicji przeciw Huti.

Jednocześnie o współodpowiedzialność za masakrę oskarżył USA Teheran. Sekretarz irańskiej Najwyższej Rady Bezpieczeństwa Narodowego Ali Szamkani powiedział, że w ataku w Sanie użyta została amerykańska broń i Waszyngton musi zostać w związku z tym pociągnięty do odpowiedzialności.

Jemen pogrążony jest w chaosie od 2011 roku, kiedy to społeczna rewolta położyła kres wieloletnim dyktatorskim rządom prezydenta Salaha. Tylko południowa część kraju wraz z Adenem podlega rządowi uznawanemu przez wspólnotę międzynarodową i popieranemu przez Arabię Saudyjską. Jego władza jest jednak w znacznej mierze iluzoryczna, co wykorzystują aktywne na południu i częściowo wschodzie kraju dżihadystyczne Państwo Islamskie (IS) i Al-Kaida.

Sunnicka koalicja arabska od marca 2015 roku zwalcza wspieranych przez Iran rebeliantów Huti, zmierzających do obalenia popieranego przez Rijad prezydenta Abd ar-Raba Mansura Al-Hadiego.

APA