Burza we Francji wokół warunkowego zwolnienia z więzienia rockowego gwiazdora-przestępcy. Sędziowie zdecydowali o wypuszczeniu na wolność Bertranda Cantata, który cztery lata temu w Wilnie śmiertelnie pobił swoją kochankę, aktorkę Marie Trintignant.

Cantat śpiewał kiedyś, że jest człowiekiem, który zawsze się spieszy. Zdaniem rodziny zamordowanej przez niego aktorki, tym razem pospieszyli się sędziowie. Wokalista sławnej grupy rockowej "Noir Désir" odsiedział bowiem tylko połowę kary więzienia, na którą został skazany.

Adwokat muzyka podkreśla, że dzieje się tak w przypadku większości francuskich więźniów. Kłopot polega na tym, że nawet jako zbrodniarz, Cantat pozostał gwiazdorem. Dostał ostatnio odszkodowanie w wysokości 35 tys. euro za to, że jeden z tygodników opublikował jego zdjęcia, zrobione telefonem komórkowym bez jego zgody w więziennej celi. Jeszcze za kratkami Cantat zaczął też komponować piosenki dla innych francuskich gwiazd show-biznesu.

Bertrand Cantat został skazany w 2004 roku na 8 lat więzienia za śmiertelne pobicie w litewskim hotelu swojej przyjaciółki - znanej paryskiej aktorki Marie Trintignant. Groziło mu 15 lat więzienia, jednak w czasie rozprawy eksperci potwierdzili wersję gwiazdora, który zapewniał, że wymierzył swojej kochance tylko serię „silnych policzków”. Problem polegał na tym, że policzki te okazały się równie tragiczne w skutkach jak ciosy pięścią, ponieważ gwiazdor miał na palcach ciężkie pierścienie.

Bertrand Cantat założył zespół "Noir Désir" w 1981 w Bordeaux, razem z Serge Tessot Gaya, przyjacielem z lat szkolnych. Zespół, nazywany "muzycznym sumieniem Francji", porusza w swoich tekstach takie tematy jak: kultura masowa, globalizacja, pacyfizm czy los emigrantów. Kapela gra rocka alternatywnego, w którym można odnaleźć wpływy muzyki punk. W swoich tekstach Cantat zwraca uwagę na wyzysk, głupotę, rasizm, krytykę polityków czy piętnowanie niesprawiedliwości.