Większość zachodnich polityków bagatelizuje zagrożenie ze strony radykalnego islamu - tak niedawne ataki terrorystyczne w Hiszpanii i Francji komentuje znany publicysta i profesor historii z paryskiej Sorbony Pierre Vermeren w rozmowie z korespondentem RMF FM Markiem Gładyszem.

Większość zachodnich polityków bagatelizuje zagrożenie ze strony radykalnego islamu - tak niedawne ataki terrorystyczne w Hiszpanii i Francji komentuje znany publicysta i profesor historii z paryskiej Sorbony Pierre Vermeren w rozmowie z korespondentem RMF FM Markiem Gładyszem.
Bojownik Państwa Islamskiego (zdjęcie ilustracyjne) /Balkis Press/Abaca /PAP/EPA

Pierre Vermeren sugeruje, ze kraje zachodnie walczą z objawami choroby, jakim jest terroryzm, zamiast zwalczać samą chorobę. Francuskie władze wysyłają np. na ulice coraz więcej wojskowych patroli, ale jednocześnie pozwalają działać salafickim organizacjom, które żądają powrotu do islamu z epoki średniowiecza. Nasi politycy nie rozumieją, jak potężna siłą polityczną może być religia. Kobiety w islamskich chustach na głowach, poligamia, ramadan, pięć modlitw dziennie - to wszystko traktowane jest jak pewnego rodzaju folklor, a terroryści uważani są najczęściej za szaleńców. Niektóre środowiska katolickie są przekonane, ze wszystkie religie promują zawsze miłość i pokój. I przez to wielu polityków nie zdaje sobie sprawy, ze trwa naprawdę wojna z islamskimi ekstremistami, których trzeba traktować jako poważnych wrogów - ostrzega historyk z paryskiego uniwersytetu Pantheon-Sorbonne.

Francuski publicysta i historyk alarmuje również, że fala islamskich zamachów terrorystycznych powoduje generalną radykalizację wspólnoty muzułmańskiej w Europie. Oficjalnie większość działających w Europie organizacji muzułmańskich potępia zamachy Państwa Islamskiego. Pierre Vermeren zauważa jednak, ze w praktyce na przedmieściach Paryża i w imigranckich dzielnicach wielu europejskich miast widać coraz więcej kobiet - w tym bardzo młodych - w islamskich chustach, bo muzułmańscy integryści mają tam coraz więcej wpływów. Trwa wojna na łonie samego islamu. Radykałom udaje się przeciągnąć na swoją stronę coraz więcej żyjących w Europie muzułmanów - alarmuje historyk z paryskiej Sorbony. Sugeruje, że chodzi o mechanizm, który w pewnym stopniu sam się napędza. Sondaże wskazują, że z powodu zamachów rośnie w Europie - mimo najczęściej umiarkowanych i pojednawczych reakcji mediów - niechęć do muzułmanów. Duża część tych ostatnich reaguje na to religijną radykalizacją, co jest zresztą jednym celów działań Państwa Islamskiego - zauważa Vermeren.

Historyk sugeruje jednocześnie, że daleko posunięta polityczna poprawność jest sojusznikiem islamskich ekstremistów w wojnie wypowiedzianej demokratycznym społeczeństwom. Kiedy we francuskich mediach krytykowany jest kościół katolicki - nikogo to nie oburza. Natomiast osoby, które krytykują islam oskarżane są często o szerzenie dyskryminacji religijnej i rasizmu przez bardzo aktywną organizacje o nazwie Kolektyw Przeciwko Islamofobii we Francji. Vermeren zauważa, że organizacja ta, która próbuje w pewnym sensie zakneblować polityków i publicystów, zdominowana jest przez islamskich ekstremistów. To nawet gorsze niż zwykła polityczna poprawność. Nie jesteśmy w stanie analizować rzeczywistości. Dlatego podkreślam, że trzeba o tym głośno mówić. Należy przestać chować głowę w piasek, bo jeżeli pozostaniemy bezczynni, to grozi nam chaos i spirala przemocy - alarmuje Pierre Vermeren.

(az)